Festiwal spierdolenia zwany powszechnie w nowomowie groobing. Byłem dzisiaj na cmentarzu zapalić znicze dla dla Taty, Babci, Dziadka i Siostry. Od początku uderzyła mnie atmosfera pikniku połączonego z odpustem. Dzieci bez skrępowania rodziców drące buzie i piszczące tata ja teraz chcę na wózek. Mama kup mi watę! Młodzi fajnopolacy toczący dyskusję nad grobami, który to ma fajniejsze auto a kto komu w rodzinie zaszkodził i sprzedał majątek. Tak serio byłem tego świadkiem. Jakiś pan robiący sobie sweet focie z dzieckiem na rękach w pełnym uśmiechu nad grobem nawet nie wiem kogo z bliskich ale musi być z niego dumny. Kobieta świecąca latarką z telefonem ale nie pod nogi na ścieżkę po której stąpa ale wprost przed siebie, przez co wlazłbym na jakiś grób i sobie głupi ryj rozwalił. Crem de la crem gość który centralnie przede mną puszczał sobie muzykę z komórki. Jakieś umca umca. Zawszę jak słyszę podobne dźwięki przypomina mi się scena z Wesela na podstawie Wyspiańskiego jak chamy tańczą w kółku w parch. Na koniec Grób Nieznanego Żołnierza. Masa ludzi stojąca, śmiejąca, gadająca między sobą. Jeden mówi o patrz znicz pęka zaraz będzie pożar hehe. Stoję obok kładę znicz zapalam, robię znak krzyża i m ciszy się modlę. Z politowaniem i przepraszam z pogardą patrząc na tę tłuszczę idiotów. Jeden kątem oka widzi co robię i szybciutko się żegna, tak jakby mu się zrobiło głupio. Oddalam się. Za mną ojciec z dziećmi. Dzieciak się pyta taty a kto tutaj w ogóle spoczywa tato? A nie wiem przecież to grób nieznanego żołnierza. Polacy. Odwracam się i mówię, że tutaj spoczywa tylko dziesięciu Polaków, reszta to 134 żołnierzy armii czerwonej i 100 Austryjaków. Gość zrobił oczy jak pięciozłotówki mówiąc o nie wiedziałem. Jak co roku dużo nerwów mnie kosztuje wizyta 1 listopada. Chyba zacznę chodzić do bliskich w dzień zaduszny bo serio ale jest coraz gorzej z naszym narodem. Poziom zidiocenia z roku na rok się pogłębia.
#przemyslenia
