Dzisiejszy wpis będzie krótki. Tak mi się przynajmniej wydaje, gdy rozpoczynam go pisać. Zdaję sobie sprawę, że już kiedyś pisałem, że będzie krótko, po czym wyszło kilka stron maszynopisu (choć oczywiście nie piszę na maszynie, jak łatwo się domyśleć), ale tym razem chyba mam więcej do pokazania niż opowiedzenia.

Będąc w Cuzco koniecznie chciałem udać się między innymi na Tęczową Górę Vinicunca. Rzecz w tym, że miała ona 5000 metrów wysokości - musiałem się więc dobrze zaklimatyzować przed podjęciem tego wyzwania. Samo Cuzco już było na wysokości 3300 m., ale warto było sprawdzić, jak mój nieco osłabiony organizm reaguje na wysiłek nieco wyżej. 

Po krótkiej rozmowie z właścicielem hostelu, którego podpytałem o ciekawe jednodniowe trekkingi, wybór padł na Inti Punku, czyli "bramę słońca". 9 km trasy w jedną stronę, gdzie startowało się z poziomu 2850 m., a kończyło na blisko 4000 m., wydawało się dobrą opcją na aklimatyzację. Jako alternatywę miałem jeszcze trekking pod jakiś wodospad w tej samej okolicy, ale znajdował się on na niższej wysokości, zresztą nie spodziewałem się szału po wodospadach w tej części Peru. Mieszkająca w hostelu Angielka, która odwiedziła ten wodospad dzień wcześniej, potwierdziła moje przypuszczenia - spoko, ale bez szału. Przy okazji rozmowy byłem świadkiem jak właściciel hostelu wręczał Angielce tajemnicze zawiniątko w sreberku - ot, najwyraźniej był w stanie załatwić wszystko

W celu rozpoczęcia trekkingu musiałem udać się do Ollantaytambo - niewielkiego miasteczka leżącego 60 km. od Cuzco. Miasteczko to jest historyczną osadą Inków znajdującą się w sercu Świętej Doliny, tam też znajduje się stacja kolejowa pociągu, którym jedzie się do Machu Picchu. Dotarcie do Ollantaytambo nie było specjalnie skomplikowane - wystarczyło udać się na dworzec autobusowy w Cuzco i wsiąść do colectivo (tym razem był to normalny autokar). Po wydaniu kilkudziesięciu soli i spędzeniu półtorej godziny w trasie, wysiadłem na dworcu docelowym. 

Miasteczko to jest naprawdę bardzo niewielkie, dlatego na start szlaku dało się dotrzeć pieszo. Problem w tym, że moja mapa trochę mnie zwiodła i chciała prowadzić częściowo wzdłuż torów kolejowych do Machu Picchu. Na dworcu kolejowym zostałem zatrzymany przez tamtejszych pracowników, którzy polecili mi cofnąć się o kilometr, przejść przez most i tam wejść na szlak. Chcąc nie chcąc, musiałem ich posłuchać. 

Początek szlaku nie należał do jakichś wybitnie ciekawych. Dopiero wychodząc nieco wyżej, można było nacieszyć oko widokami. Myślałem, że połknę te 9 km. drogi błyskawicznie, tymczasem wysokość i moja choroba robiły swoje. Co do mnie niepodobne, zrobiłem na trasie chyba z 5 przerw na odpoczynek. Było dość rześko, ale jednocześnie słońce przyjemnie ogrzewało. 

Byłem jedynym turystą na tym szlaku tego dnia. Gdyby nie grupa lokalnych pracowników, którzy z kilofami kopali jakiś dziwny rów, nie spotkałbym żywej duszy. W sumie odpowiadała mi ta samotność i mimo bycia zupełnie obcym w tym kraju, nie czułem się niekomfortowo idąc samemu. 

Po blisko 4 godzinach marszu (o połowę dłuższego niż zakładałem) dotarłem do celu - kilkusetletniego fragmentu ściany zbudowanej przez Inków na szczycie niewielkiego wzniesienia, z czymś w rodzaju otworu drzwiowego, stanowiącego tytułową "bramę słońca". Nie zagłębiałem się za bardzo w historię tego miejsca, wystarczało mi to, że widoki były zacne. Można było stąd podziwiać między innymi wysoki na blisko 5700 metrów, ośnieżony szczyt Huacayhuilque. 

W punkcie widokowym spędziłem około godziny. Później musiałem już żwawo wracać, aby zdążyć do Ollantaytambo przed zachodem słońca. Co prawda miałem ze sobą czołówkę, ale wolałem nie zostawać na szlaku po zmroku, no i musiałem się jeszcze dostać z powrotem do Cuzco. Droga w dół zajęła mi 2 godziny, a więc szczęśliwie znacznie szybciej niż wchodzenie (co może i nie jest dziwne, ale trochę obawiałem się czy jednak wysokość i choroba nie odetną mi prądu). 

W Ollantaytambo zjadłem jeszcze jakiś posiłek w knajpie, obserwując to historyczne miasteczko z zaciekawieniem - miało w sobie coś fajnego, co sprawiało, że nawet gdybym nie załapał się na żaden powrotny busik do Cuzco, nie martwiłbym się tym zbytnio - sprawdziłem, że można znaleźć tam nocleg praktycznie bez problemu. Koniec końców jednak transport też udało się znaleźć, choć tym razem zamiast dużym autokarem jechałem wraz z kilkoma innymi osobami niewielkim vanem/taksówką, za prawie taką samą kwotę jak ta płacona o poranku.

W Cuzco byłem późnym wieczorem i po wzięciu prysznica w zimnej łazience poszedłem od razu spać. 

#polacorojo #podroze #peru #cuzco
8fb263d9-1db1-485c-8b20-daf16c1cb5f9
89821b8a-fc6c-432c-88b0-f34f98f07bcd
791ca1fa-1d32-4aef-b227-e497b88ebc5c
cba3df77-82ab-4fef-b1ff-b5f63cd74a8a
0636d517-2c3d-45b5-8474-cbf297bb466e
Sniffer

I jeszcze zdjęć kilka, w tym samojebka z telefonu opartego o kamień.

3ab6de99-5a4c-4395-b955-766f2f1b141d
c64a4472-24bc-40ce-923f-a2436a5d1169
0f11739b-822d-42bf-83cb-55d39982d782
moderacja_sie_nie_myje

@Sniffer A ja ledwo na Łysą Górę wlazłem bo tak padało, że jeden krok do przodu i trzy w tył xD Podziwiam, widoczki piękne masz, cały czas gdzieś jesteś. Ty nie masz jakiejś pracy?

Sniffer

@moderacja_sie_nie_myje pracę mam i niestety musiałem do niej wrócić. Wszystkie te moje wpisy dotyczą podróży z zeszłego roku, gdy miałem kilka miesięcy przerwy od pracy

moderacja_sie_nie_myje

@Sniffer AAha, a ja się jarałem jak dziecko, że tam tak ładnie teraz a w Polsce zimno, deszcz i padaka ogólna. I jak jeden człowiek może tak wszędzie być. Praca to najgorsze co może być w życiu dorosłego człowieka.

Sniffer

@moderacja_sie_nie_myje heh, sądzę, że teraz też jest tam ładnie i ciepło (a nawet cieplej, bo zbliża się lato)


A takich obieżyświatów, dla których podróż to styl życia i nie baczą na to, że większość ludzi na świecie pracuje - też sporo. Zresztą - niemała część backpackersów których spotkałem to byli digital nomadzi - mieli kompa ze sobą, w któreś dni pracowali po ileś godzin, w inne poznawali miejsce, do którego się przenieśli. A jeszcze inni (zwłaszcza młodsi) po prostu łapali robotę na miejscu w hostelach, żeby mieć z czego żyć, pozwiedzali i po kilku miesiącach ruszali w nowe miejsca. Ale to już chyba nie dla mnie


Ja po tej dłuższej podróży wpadłem na pomysł robienia sobie dwumiesięcznej przerwy raz na 2 lata, ale wtedy wydarzenia z życia prywatnego powiedziały wielkie STOP, więc na ten moment wygląda na to, że nie wcielę tego pomysłu w życie.

Akilles

@Sniffer zajebiste foty i wpis, dawaj wincyj!

Sniffer

@Akilles dziękuję!


Wpisów się jeszcze trochę pojawi, bo z samych okolic Cuzco i trekkingu do Machu Picchu przewiduję jakieś 7, a potem jeszcze przecież rejon Huaraz z wieloma godnymi opisu przygodami, Mancora, a na koniec pewnie będzie jeszcze jakiś wpis o Medellin i Cancun, skąd wracałem do kraju.


Na oko więc będę jeszcze pisał przez kilka miesięcy

utede

@Sniffer jak ogólnie oceniasz Peru? Bo ja totalnie ambiwalentne odczucia- widoki super, do zobaczenia masa rzeczy ale lokalsi plus policja obrzydzała życie xD nieznajomość hiszpańskiego niestety to duży minus w tym kraju

Sniffer

@utede to moje odczucia podobne - piękne widoki, brudne miasta, gdzie ludzie wyrzucają śmieci gdzie popadnie, fatalne drogi, po których jeżdżą szaleni kierowcy rozklekotanymi samochodami, trochę naciągaczy, sporo bezpańskich psów, które mogą być niebezpieczne na prowincji. Z policją na szczęście nie miałem nic do czynienia.

zboinek

@Sniffer niesamowite widoczki. A jak ogólnie oceniasz Peru? Przyjazne dla turystów czy raczej ciężko się zwiedza?

Sniffer

@zboinek nie wiem za bardzo jak to ocenić. Ja bez znajomości hiszpańskiego jakoś dałem radę. Ogólnie to w miejscach turystycznych (a jest ich sporo) turystów jest wielu, a więc i wokół zapewnienia temu turyście odpowiedniego zakwaterowania, żarcia i rozrywki sporo się kręci. Aczkolwiek bardziej podobało mi się w Argentynie - mniejszy syf, ludzie chyba jednak przyjaźniejsi.

globalbus

@Sniffer Peru jest spoczko, ludzie w miarę przyjaźni. Boliwia to już syf na granicy mojej akceptacji, ludzie patrzący na ciebie z byka i robiący wielką łaskę, jak coś od nich chcesz.

A Argentyna owszem, jakbym był nazistą, to jechałbym właśnie tam

zboinek

@Sniffer @globalbus a jak oceniacie Argentyne z dzieckiem? Da radę czy raczej sami dorosli?

globalbus

@zboinek da radę, ale zależy co chcesz tam robić.

Odległości pomiędzy dużymi ośrodkami są duże, więc samolot, zapomnij o tłuczeniu się autokarem.

Sniffer

@zboinek no i zależy też pewnie jak duże dziecko

Piechur

Podziwiam i zazdroszczę, widoki zapierają dech

gedzior84

@Sniffer świetnie się Ciebie czyta. Powiedz mi - dogadywales sie z lokalnymi w ich natywnym jezyku, czy po prostu machałeś rękami?

Sniffer

@gedzior84 w hostelach i knajpach nie było raczej problemu z angielskim. W knajpach zresztą wystarczały podstawowe zwroty po hiszpańsku, żeby coś zamówić i zapłacić. To samo w pozostałych miejscach - znajomość kilku słów często wystarczała, a tam gdzie musiałem spytać o coś bardziej skomplikowanego, używałem tłumacza google

dlolb

Pewnie wiele osób o to już pytało, ale czy liczyłeś ile taka podróż cię wyniosła w przeliczeniu na dzień, albo tydzień? Z tego co czytam to podróżujesz w miarę budżetowo, to ciekaw jestem ile to kosztuje

Sniffer

@dlolb trudne pytanie, bo nie liczyłem. Wydawałem tyle ile trzeba było - szalenie się nie ograniczałem. Chyba tylko 2-3 razy sam coś gotowałem przeciągu tych kilkunastu tygodni - nie licząc żarcia liofilizowanego na dłuższych trekkingach, raczej chodziłem do knajpek dla lokalsów, z rzadka pozwalając sobie na coś bardziej fancy).


Zawsze spałem w hostelach, celując raczej w tańsze, ale trzymające bardzo wysoką ocenę na bookingu. Ceny noclegów zależały od kraju - prawie 20 USD za noc w Chile, 6 USD w Argentynie i Peru.


Bardzo dużo wydawałem na loty, bo tych nie planowałem i kupowałem bilet na ostatnią chwilę, mocno przepłacając.


2,5 miesiąca podróży ze wszystkimi lotami, żarciem, alkoholem, wstępem do płatnych atrakcji itd. itp. wyniosło mnie chyba około 40k PLN. Gdyby nie te przepłacone loty, alkohol i stołowanie się na mieście pewnie wyszłoby znacznie mniej niż połowa tego

Zaloguj się aby komentować