Dzień dobry wieczór się z Państwem po raz kolejny,

Postanowiłem, że nie mogę odpuścić obecnej edycji #naopowiesci, zwłaszcza że opowiadanie miałem już rozgrzebane i należało je jedynie dokończyć. Zatem ledwie patrząc na oczy zapraszam Państwa do lektury „Muchy”, do napisania której zainspirował mnie sam @George_Stark nawiązując kilka postów temu do słów piosenki Teksański, zespołu Hey (niestety nie jestem teraz w stanie odnaleźć tego wpisu).


A zatem przed Państwem fanfik do Teksańskiego


Mucha


_Herbata stygnie zapada mrok_

_A pod piórem ciągle nic_


_Obowiązek obowiązkiem jest_

_Piosenka musi posiadać tekst_

_Gdyby chociaż mucha zjawiła się_

_Mogłabym ją zabić a później to opisać (…)_


Od kilku godzin Kaśka wpatrywała się w pustą kartkę na stole. Pustą, jeśli nie liczyć bazgrołów na marginesie, które mimowolnie robiła piórem, żeby stalówka nie zaschła. W żółtym świetle lampy, w stronę sufitu wędrowała wąska stróżka dymu z papierosa, którego końcówkę obracała w palcach. Dopaliła go, peta zdusiła w popielniczce i w nadziei na pobudzenie natchnienia sięgnęła po stojącą obok szklankę z whisky. Jednym haustem wypiła całą zawartość. Miłe ciepło wypełniło jej ciało, ale w głowie nadal pozostała pustka. Już cały tydzień próbowała napisać - albo przynajmniej zacząć - tekst do nowej piosenki. Ale jedyne co jej się udało wyprodukować, to sterta pustych butelek po alkoholu.


***** 

Kątem oka Rysiek zauważył przytulne, oświetlone bladym, żółtym światłem wnętrze. Podleciał bliżej i wtedy do sielankowego obrazu dołączył wspaniały zapach: lekko kwaśny, zatęchły, roztaczający cudowną wizję kilkudniowych resztek jedzenia i piętrzących się śmieci. Aż aparat gębowy nabrzmiał mu śliną.


Skręcił gwałtownie, robiąc przy tym - bardziej dla efektu niż potrzeby - beczkę i przyśpieszył kierując się wprost na źródło światła i zapachu. Oczami wyobraźni widział już kawałki dwudniowej pizzy i kromki ze zjełczałym masłem gdy nagle zatrzymał się z hukiem na niewidzialnej przeszkodzie. Otrząsnął się zaskoczony, zawisł w powietrzu i rozejrzał w poszukiwaniu niewidzialnej przeszkody, chociaż “rozejrzał się” nie jest najlepszym określeniem dla kogoś z 360-stopniowym polem widzenia.


Zawisł przed ścianą, w otworze której widział upragnione światło i resztki na kuchennym blacie. Po chwili obojętnie wzruszył skrzydłami i ponownie się rozpędził tylko po to by znowu zatrzymać się na niewidzialnej barierze. Lekko już poirytowany, raz za razem ponawiał próby, celując w różne miejsca, za każdym razem zatrzymując się z łomotem na niewidzialnej granicy i nabawiając się jedynie bólu głowy.


***** 

Rytmiczne stukanie w szybę wyrwało Kaśkę z zamyślenia.


– Co do cholery? Jeśli to znowu te gnojki z dołu rzucają żołędziami to im nogi z tyłków powyrywam. Ja tu się próbuję skupić! – krzyknęła zdenerwowana.


Stukanie nie ustawało, więc podeszła do okna żeby zobaczyć kogo się takie żarty trzymają. Jako że w polu widzenia nie było żywej duszy, otworzyła okno w nadziei, że nakryje dowcipnisiów kryjących się pod parapetem. Jednak tutaj też nikogo nie było. Postała chwilę, bacznym okiem obserwując otoczenie i mamrocząc przekleństwa pod nosem, ale na zewnątrz panowała cisza.


***** 

Zmęczony walką z niewidzialną przeszkodą Rysiek zdobył się na ostatni wysiłek. Odleciał na dobre parę metrów, żeby nabrać rozpędu, złapał kilka głębszych oddechów i wystrzelił w kierunku światła i zapachów. Kiedy był już prawie u celu, centralnie na jego kursie pojawiła się ludzka postać. Żeby uniknąć zderzenia Rysiek wywinął piruet i zmienił kierunek lotu celując w narożnik otworu. Postać musiała coś zrobić z barierą, ponieważ przez nic nie zatrzymywany, wparował do wnętrza pomieszczenia. Otoczyła go feeria zapachów, aż z wrażenia przycupnął na lampie pod sufitem i głęboko wciągnął aromat.


***** 

Kaśka zamknęła z trzaskiem okno rozdrażniona tym, że nie udało jej się przyłapać złośliwych dzieciaków. Żeby ukoić trochę nerwy nalała sobie kolejną szklankę whisky, zapaliła kolejnego papierosa i siadła przy stole przed wciąż pustą kartką. Cała sytuacja pobudziła ją jednak na tyle, że w głowie zaczął jej kiełkować pomysł na słowa piosenki. Odłożyła papierosa, złapała pióro i napisała:


“Herbata stygnie zapada mrok,

A pod piórem ciągle nic”

<br />

– Niezły początek – pogratulowała sobie.


W tym momencie jej uwagę zwrócił ruch na brzegu stołu. Spojrzała na stojący tam talerz, z resztkami śniadania i zobaczyła wielką, tłustą muchę na środku niedojedzonej kanapki.


***** 

Rysiek był w siódmym niebie, kiedy zleciał z lampy i usiadł na kromce chleba z dżemem. Zanurzył przednie odnóża w słodkiej mazi i za pomocą znajdujących się na nich receptorów smakowych rozkoszował się lepką i gęstą konsystencją, ale przede wszystkim - wspaniałym smakiem.

<br />

– Wczorajsza – ocenił jak wytrawny znawca

<br />

Wyciągnął nogi z dżemu, wytarł je dokładnie o siebie i o swoje wielkie oczy, po czym przywarł lepkim językiem do słodkiej powierzchni przetworu. Polizał soczyście kilka razy kawałek truskawki, po czym ponownie przetarł język i oczy łapami.


Kiedy przymierzał się, żeby znowu przyssać się do kanapki, zarejestrował jakiś ruch za sobą. Mięśnie w ułamku sekundy zareagowały, wprawiając skrzydła w ruch i zgrabnym unikiem po paraboli Rysiek minął zbliżającą się dłoń dosłownie o kilka milimetrów.


***** 

Chociaż Kaśka bardzo powoli unosiła rękę i dopiero, kiedy ta była tuż nad celem gwałtownym ruchem pacnęła w talerz, to mucha jakimś cudem uciekła i znalazła się pod sufitem. Impet uderzenia rozchlapał dżem z kanapki po całym pokoju. Kawałki truskawek znalazły się nawet na lampie i ścianach.

<br />

– Dopadnę Cię gnoju – warknęła w kierunku krążącej pod sufitem muchy


Wytarła rękę o brzeg koszulki i napiła się kolejny łyczek whisky na ukojenie nerwów, cały czas śledząc tor lotu krążącego pod sufitem owada. Mucha zakreśliła kilka ósemek wokół lampy po czym gwałtownie zmieniła kierunek i nagle gdzieś jej zniknęła.


Kaśka przez chwilę rozglądała się po pomieszczeniu, ale kiedy nie udało jej się namierzyć intruza, usiadła z powrotem do pisania. Poobracała w głowie kilka możliwych wariantów tekstu a kiedy w końcu podjęła decyzję zapisała kolejne wersy:


„Obowiązek obowiązkiem jest

Piosenka musi posiadać tekst

Gdyby chociaż mucha zjawiła się

Mogłabym ją zabić a później to opisać”


I wtedy zauważyła błysk światła odbijający się od tłustego i świecącego odwłoka muchy siedzącej na gnijącym pomidorze w kuchni.


Wstała cicho i ostrożnie. Powoli, w skupieniu zaczęła się zakradać do paskudnego stworzenia ale wypity alkohol wcale nie ułatwiał sprawy. Kiedy była zaledwie o krok od blatu, zaczepiła ręką o szklankę i spłoszyła muchę.


***** 

Tym razem to nie wzrok a słuch wygenerował ostrzeżenie i wysłał impuls do malutkich ośrodków nerwowych Ryśka. Ponownie mięśnie zareagowały niemal natychmiast i jednym zwinnym piruetem znalazł się w powietrzu.


Człowiek w dole wykonywał nerwowe i lekko nieskoordynowane ruchy rękami najwyraźniej próbując trafić Ryśka w powietrzu. Rozbawiony tym faktem podrażnił się chwilę z kobietą, po czym przycupnął na drzwiczkach od szafki pod sufitem i obserwował rozwój sytuacji.


***** 

Kaśka dyszała zmęczona gonitwą za kręcącą się nad jej głową muchą. Zatrzymała się z rękami wspartymi na udach i obserwowała spode łba, gdzie tym razem usiądzie ten przeklęty śmierdziel.


Owad, chyba celowo i złośliwie przysiadł prawie pod samym sufitem, zdecydowanie poza jej zasięgiem.


Ale może zasięg udałoby się zwiększyć?


Kaśka wyjęła z szuflady łapkę na muchy. Oceniła, że żeby dosięgnąć muchę musi jednak wdrapać się wyżej.


– Teraz mi nie uciekniesz – wysyczała do owada opierając kolano na kuchennym blacie.


Podparła się wolną ręką i dźwignęła cały ciężar ciała. W tym momencie jedyna ręka, którą się podpierała poślizgnęła się na resztce masła i Kaśka runęła jak długa do tyłu uderzając z impetem głową o twardą posadzkę. Niestety czaszka nie wytrzymała uderzenia i pękła.


Myjąca się spokojnie mucha była ostatnim co kobieta zobaczyła, zanim ogarnęła ją ciemność.


***** 

Rysiek przyglądał się jak leżące na podłodze ciało dostaje drgawek, by po chwili zastygnąć w bezruchu. Minęło kilka kolejnych sekund i trupowi puściły zwieracze.


– Chyba muszę polecieć po chłopaków, bo sam tego wszystkiego nie zjem – powiedział do siebie zamyślony, przetarł nogi i oczy i przeleciał nad stołem, omijając strużkę dymu z dopalającego się samotnie papierosa.


1157 słów.


#zafirewallem #naopowiesci

Komentarze (4)

vredo

@fonfi Heherbata zielona a Kaśka pełnoletnia

George_Stark

ABSOLUTNIE FANTASTYCZNE!!!


Ja sam nie wiem, co mi się najbardziej podoba: czy pomysł, czy wykonanie, czy puenta.

Kurde, dawno czegoś tak dobrego nie czytałem.

fonfi

@George_Stark poważnie?! A to tak na kolanie kończone. Niemniej dziękuję. 😅

George_Stark

@fonfi A najzupełniej poważnie. Coraz częściej zauważam, że im mnie się człowiek stara (w sensie im mniej chce uzyskać efektu czy perfekcji), tym lepiej wychodzi. Jakoś tak luźniej i naturalniej.

Zaloguj się aby komentować