@VanQuish ano właśnie- bo zarówno Trump jak i Korwin dorobili się wianuszka die-hard fanbojów i bandy dzbanów, którzy powtarzają za nimi te jego natchnione teksty nawet specjalnie nie rozumiejąc CO powtarzają. Czy "krul masakruje" czy "maga" to nie ma tu znaczenia, bo mechanizm jest ten sam. W jednym i drugim przypadku mamy do czynienia z gościem, który ma gigantyczna poduszkę finansową w porównaniu z przeciętnym obywatelem danego kraju. I w końcu i z jednym i z drugim był ten sam scenariusz upadku. Korwin poleciał, bo (jak zwykle) zaczął gadać o Hitlerach, pedofilii i tym, że kobiety nie powinny mieć prawa głosu. Trump przerżnął, bo cała jego kariera polityczna była oparta o szołmeństwo i robienie... no kurde nie nazwałbym tego inaczej jak standupów ku uciesze widowni. W obu przypadkach wiedza stricte polityczna, która pozwalałaby faktycznie prowadzić i zmieniać kraj nie istnieje. Korwin po przerżnięciu zaczął obwiniać kogo się da, a jego neokidy zaczęły to dzielnie powtarzać za nim. Trump po przerżnięciu powiedział, że Biden sfałszował wybory i kazał swoim przygłupom iść na Kapitol, a ci jak barany na rzeź prowadzone tam poleźli wrzeszcząc, że wybory były sfałszowane. Obaj zajeżdżają szuryzmem i alternatywnym myśleniem mimo, że nie są tak kompletnie debilami.
Jak jest z wybieraniem Trumpa na swojego idola będąc nastolatkiem- nie wiem, bo nie mieszkam w Stanach i nie mam tam nikogo, kogo mógłbym się o to zapytać. Natomiast z Korwinem jest w miarę prosty case study jeśli go poobserwować- mamy kontrowersyjne poglądy, do których niektóre dzieciaki lgną naturalnie, bo są w fazie buntu i zaczynają tego słuchać, powtarzać i chłonąć. Bo jest "inne". Bo chcą się poczuć "dorośli". Bo mogą tym komuś w szkole/na podwórku zaimponować. I tak sobie to trwa w zawieszeniu, gdzie mogą to powtarzać i udawać, że to prawda, bo raz- nie mają żadnych obowiązków, dwa- nie mają żadnych wydatków, trzy- nawet jak coś odwalą to odpowiedzialność i tak spada na rodziców, bo są małoletni. Taki fajny okres, którego z jednej strony wszyscy nienawidzą bo szkoła, a z drugiej za którym każdy tęskni bo życie było wtedy prostsze. A kiedy wreszcie dojdą do weryfikacji z rzeczywistością, to nie licząc tych, którym łeb się już sprał do tego stopnia, że wstąpili do młodzieżówki, budzą się z malinowego snu, pukają w głowę, zadają wstydliwie pytanie jak mogli być takimi idiotami żeby się na to łapać, nie chcą o tym gadać i po prostu idą do przodu. I wtedy kończy się agitowanie za konfą jako rozwiązanie wszystkich problemów.
W skrócie agitacja za rozwiązaniami konfy to trochę takie pytanie się dlaczego nie można rozwiązać problemu biedy na świecie po prostu drukując pieniądze i rozdając biednym, tylko dla trochę starszej widowni, ale poziom infantylności dalej jest ten sam.