Drodzy!
Moje drugie podejście do bitwy #nasonety . Tym razem będzie nieco lżej niż ostatnio. Choć – być może – narażę się męskiej większości bywalców naszej kawiarni zdradzając damskiej mniejszości sekret tego, dlaczego mężczyźni tak mocno przeżywają każde najmniejsze przeziębienie. No ale, poeta przecież musi mieć odwagę mówić prawdę. Inaczej nie byłby poetą, prawda? To, że ubiera ją w piękne słowa, to tylko efekt uboczny.
***
Jak wyobrażam sobie zżyte małżeństwa starej daty oraz do jakich wybiegów zmusza nas współczesny, pędzący świat
Coś mnie ostatnio wzięło i jestem przeziębiony.
I w gardle mnie drapie, i nosa nieżyt:
doprawdy, mój żywot jest zagrożony!
Termometr podaje mi żona: nie wierzy,
co słupek rtęci czerwony wymierzył:
on bowiem tkwi niewzruszony.
– Patrzcie go! Chłop taki! Z katarkiem leży! –
próbuje mnie podejść z tej strony.
I maścią końską naciera mi pięty,
i sok z kapusty podaje skiśnięty,
a stan mój wciąż bliski OIOM-u.
Lecz gdy się odwraca, ja uśmiechnięty:
pomimo mych zajęć całego ogromu
nareszcie mogę pobyć z nią w domu.
***
A, jeszcze formalności: d_i proposta_ od Splasza, autorstwa pana Asnyka, tutaj . Inne risposty na tagu #nasonety . Polecam!
A tagi tutaj: #tworczoscwlasna #zafirewallem , czyli coś jakby #poezja
Dziękuję za uwagę.
