Ewolucja jest słabo rozumiana przez ogólną populację mimo tego, że uczy się o niej w szkole. Ponieważ ewolucja jest procesem odpowiadającym za szereg ważnych dla nas procesów (powstawanie nowych chorób, oporność na leki czy pestycydy chociażby) warto, żeby ludzie mieli lepsze zrozumienie tego procesu.
Tymczasem znaczny odsetek społeczeństwa skłania się ku różnym odmianom "inteligentnego" projektu - czyli tego, że świat został zaprojektowany. Dlaczego? Naukowcy myślą, że są dwa główne powody:
psychologiczny esencjalizm, czyli klasyfikowanie rzeczy pod względem pewnej esencji, przykładowo intuicyjnie jako dzieci wiemy że ratlerek i dog niemiecki to psy. To ułatwia nam naukę, ale ma jeden efekt uboczny - mamy tendencję do traktowania tej "esencji" kategorii jako czegoś niezmiennego -tymczasem teoria ewolucji twierdzi odwrotnie co tworzy konflikt w naszych mózgach. Niektórzy pod jego wpływem dochodzą do wniosku, że pies to pies i zawsze będzie psem i na tym poziomie ewolucja jako proces jest dla nich intelektualnie niedostępna.
przypadkowa teleologia: tendencja do przypisywania przypadkowym rzeczom celowości - ten kamień jest płaski po to, żeby się nim lepiej puszczało kaczki. Chmury są po to, żeby z nich padał deszcz. Ta naturalna tendencja do poszukiwania celu znowu sprzyja osobom wmawiającym nam, że świat to projekt, bo chłopski rozum tak podpowiada.
Tu na scenę wkraczają najnowsze badania naukowców z bostonu, które wykazują, że wczesne nauczanie na temat ewolucji pozwala zniwelować efekty tych naturalnych tendencji u dzieci w wieku 5-8 lat ale już nie u 10latków, u których są one głębiej zakorzenione.
Lekcje mogłyby być po prostu historyjkami o fikcyjnych zwierzętach, które pokazują jak działa naturalna selekcja.