Czytając teraz newsy o odejściu Jerzego Stuhra przypomniało mi się pewne zjawisko związanego z krakowską kulturą. Mianowicie - Kraków w latach PRL bardzo mocno uchodził za miasto inteligenckie, być może przyczyniło się do tego zachowanie niemal niezniszczonego miasta po wojnie, zlokalizowanie weń Uniwersytetu Jagiellońskiego będące jedną z najstarszych uczelni w Europie czy mnogość wszelkiego rodzaju teatrów, oper, kabaretów czy wreszcie muzeów. Komuniści oczywiście kontestowali ten fakt - dla przykładu w latach 50 zdecydowano że przed Krakowem który powinien być naturalnym zapleczem dla telewizji z racji posiadania wielu teatrów czy artystów swój ośrodek telewizyjny dostanie m.in. Łódź, Poznań, Katowice, Wrocław, Gdańsk czy Szczecin. Rozwiązaniem tego problemu miała być też Nowa Huta i przesiedlanie tam robotników żeby zmienić nieco tą strukturę mieszkańców ale zjawisko to poszło raczej w drugą stronę i to ci robotnicy stawali się częścią inteligencji. Nawet akcje z lat 60 czy 70 typu przenoszenie zbiorów muzealnych do Warszawy tak do końca nie wypleniły tej inteligencji z Krakowa
Z różnych wspomnień które czytałem artyści krakowscy generalnie ponoć mieli się za bardzo wyjątkowych, wszak w teatrach krakowskich pracowała podobno creme de la creme polskiego aktorstwa, wielu z nich robiło światowe kariery, miasto wraz z pobliskim Zakopanem było swoistym salonem inteligenckim dla całej Polski ale zastanawiam się co tak naprawdę się do tego przyczyniło, że ten etos aktora, artysty - krakusa tak silnie przetrwał do dzisiejszych czasów
#krakow #ciekawostki #historia