Cześć.
Mam pytanie bardziej na zaś. Otóż moja sąsiadka z dołu przez ostatnich kilka tygodni robiła remont u siebie w mieszkaniu. Twierdzi, że od półtora tygodnia zalewamy jej mieszkanie regularnie (gdzieś blisko pionu). Z nami się nie kontaktowała (bo jest nawiedzona i wredna, serio), tylko zadzwoniła do spółdzielni. Dziś miałem już 3 wizytę hydraulików no i oni nie widzą żadnego wycieku, 'sucho jak pieprz'. Poprosili mnie, żebym wykuł jedna płytkę (rury w zabudowie) tam gdzie mam kibelek, bo jak twierdzą, to ostatnia możliwość, gdzie mogą coś sprawdzić.
Baba twierdzi że te zabudowę mam całą skuć bo jak tak można, a na prośbę hydraulików żeby jedna belkę ściągnęła powiedziała, że nic nie będzie robić. Umówiłem się z hydraulikiem, że postaram się te jedną płytkę zdjąć i oddzwonię do nich.
Mam przeczucie, że baba na tym nie skończy i będzie mi kazać wszystko kuc, a ja mam wrażenie, że to niekoniecznie u mnie cieknie. Pytanie, czy ktoś miał do czynienia z podobną sytuacją? Ponieważ baba jest wredna i napsuła mi już dużo krwi, w przypadku gdy nie znajdziemy żadnego wycieku, chce ją obciążyć wszystkimi kosztami remontu. Jak się za to zabrać? Tak jak pisałem na wstępie, to na zaś. Może mi się ta wiedza nie przydać, ale za wszelkie rady jestem wdzięczny. W każdym razie plan miałbym taki, że całe postępowanie przekazalbym od razu kancelarii. Co sądzicie?
#remonty #sasiedzi