#ciekawostki #japonia
Człowiek, który zarabia tysiące, po prostu „będąc”: oto historia Shojiego Morimoto, 41-letniego Japończyka, który swoją pozorną słabość zamienił w nietypowy biznes. Po tym, jak w 2018 roku został zwolniony z pracy za rzekome „nieprzynoszenie żadnej wartości”, postanowił zaoferować dokładnie to — swoją obecność.
Dziś Morimoto żyje z wynajmowania siebie jako towarzysza, który nie wyraża opinii, nie doradza ani nie ingeruje — po prostu jest. Wziął udział w ponad 4 000 spotkań: towarzyszył ludziom przy jedzeniu ramenu, czekał na mecie maratonu czy był obecny na wideorozmowie, podczas gdy klientka sprzątała dom. Zastąpił nawet fankę na koncercie, na który ta nie mogła pójść. Podczas jednej z najdłuższych sesji przejechał 13 okrążeń tokijską linią Yamanote przez 17 godzin bez przerwy.
Chociaż często mierzy się z niewygodami, takimi jak zimno, deszcz czy udział w spotkaniach z nieznajomymi, uważa, że każde z tych doświadczeń ma dla niego unikalną wartość. Otrzymuje ponad tysiąc zapytań rocznie, a ostatnio zrezygnował z ustalonych stawek na rzecz dobrowolnych opłat, aby móc bardziej cieszyć się tym, co robi.
W japońskim społeczeństwie, naznaczonym samotnością i presją społeczną, jego nietypowa oferta poruszyła wielu, udowadniając, że czasem samo „bycie” może być najcenniejszą formą towarzystwa.
