Brian W. Aldiss
Trylogia Helikonii:
Wiosna Helikonii, 640 stron
Lato Helikonii, 704 strony
Zima Helikonii, 544 strony
„Żli Syny Freyr! Hrl-Ichor-Yhar znów należeć do nas, dwurogich!”
Wyobraźcie sobie świat opanowany przez minotaury walczące z ludźmi, niewolące ludzi, bądź zniewolone przez ludzi, zależnie od pory roku, które trwają po 500-600 ziemskich lat. Świat, w którym ludzie nie są jedynymi człekokształtnymi istotami mówiącymi, w którym dla niektórych organizmów śmierć oznacza narodziny, światowe pandemie umożliwiają przetrwanie ludzkości, w którym istoty wysoko rozwinięte nie umierają do końca, a kontakt z nieżyjącymi przodkami jest czymś normalnym, w którym istnienie organizmów państwowych jest nierozerwalnie związane z rytmem przyrody, i w którym cykl niszczącej cywilizację zimy, odradzającej wiosny i umożliwiające ekspansję lata powtórzył się już kilka tysięcy razy. I niczego nikogo nie nauczył, może z wyjątkiem tych, którzy obserwują to widowisko z planety zwanej Ziemią. Planety, która sama uczy się od swej bliźniaczej siostry Helikonii, jak utrzymać w ryzach destrukcyjny gatunek ludzki.
Helikonia to jeden z najwybitniejszych cykli science fiction. Imponuje rozległością pomysłów astronomicznych, biologicznych, socjologicznych, złożonością i kompletnością konstrukcji świata, inwencją językową, stawianiem niepokojących pytań. Po jej przeczytaniu trudno raczej mieć wątpliwości, kto stoi na moralnie wyższym poziomie – intelektualnie mocniejsi ludzie, czy mniej rozwinięte umysłowo, ale rozumiejące o wiele więcej fagory. Wiosna Helikonii to opowieść o tworzeniu się cywilizacji, walce starego z nowym. Lato – to wizja dynastycznej walki o władzę i jednostki bezradnej wobec historii. Zima – państwowego totalitaryzmu, który siłą chce zastąpić intelektualną refleksję. We wszystkich tych historiach ludzie są kreatywni, odważni, ale i nikczemni. Mężczyźni to okrutni gwałciciele, niewidzący nic złego w swym postępowaniu wobec innych ludzi. Najporządniejsi z nich są chyba kupcy, to oni mają najbardziej otwarte umysły, poza kobietami, które są moralnie lepsze, intelektualnie odważniejsze, ale tłamszone przez państwowe, religijne i społeczne struktury. Państwa to bezmyślne, ekspansywne organizmy. Religie to bezradne systemy nieumiejące wytłumaczyć podstawowych zasad rządzących światem. Przyroda zaś to niezawodny mechanizm, który radzi sobie z ludzką bezmyślnością. Dwurożne fagory czyli dwunożne krowy, różniące się jednak od ziemskich krów nieprzyjaznym usposobieniem wobec ludzi, nieznające pojęcia upływu czasu, a równocześnie pamiętające przeszłość całej planety, to istoty wzbudzające niechcianą nawet sympatię. Brak zdolności do abstrakcyjnego myślenia czyni je lepszymi od przeklętych przez Bataliksę synów Freyra.
Niektórzy zarzucają Aldissowi, że w Helikonii niepotrzebne są tak ostre akcenty seksualne. Cóż, autor oddał całą złożoność natury ludzkiej, w której seks odgrywa często destrukcyjną rolę. Inni twierdzą, że w Helikonii nie ma wyrazistych bohaterów. Nie rozumiem tego zarzutu. Ludzie pokazani w tej trylogii są wyjątkowo ludzcy, i przez to właśnie tak często odpychający.
Wydane w serii Wymiary wydawnictwa Vesper trzy tomy czyta się szybko, z rosnącą niecierpliwością co do zrozumienia rzeczywistej natury świata. Odradzam sięganie po precyzujące wszystko aneksy w ostatnim tomie przed lekturą całości. Całość jest wydana bardzo ładnie, ze starannością o estetyczne szczegóły.
Trylogia spodoba się tym, których urzekł Ciemny Eden Chrissa Becketta, Przełęcz Bułyczowa czy 7 Ew Stephensona. W moim przekonaniu Helikonia spełnia dwa zasadnicze zasadania fantastyki naukowej – rozbudza wyobraźnię i budzi głęboki niepokój. Ta historia i ten świat zostaną ze mną na długo.
#czytajzhejto #ksiazki #fantastyka
