(Artykul) recenzja nowej gry twórców The Surge i Lords of the Fallen

Jeśli spodziewacie się jednak kolejnego souls-like’a, to trafiliście pod zły adres. Tym razem Deck13 Interactive postawiło na zwykłego RPG-a akcji.
To nie Lordsy, to nie The Surge, to Atlas Fallen
Podsumowując swoje pierwsze wrażenia z Atlas Fallen napisałem, że jeśli w temacie eksploracji piaskowego świata, walki i rozwoju postaci gra studia Deck13 Interactive nie zawiedzie, to będzie naprawdę dobrze. I wiecie co? Jest naprawdę dobrze. Ba! Powiem nawet więcej - już jutro na rynku zadebiutuje niezwykle udane RPG akcji. Tak, tak, Atlas Fallen to nie kolejny souls-like, choć momentami starcia są nieco wymagające. Jak podkreślano w przedpremierowych wywiadach, grze znacznie bliżej do Horizon: Forbidden West (lub Zero Dawn) czy też ostatnich części serii God of War. Tyle tylko, że rozmach nie ten…

Paradoksalnie jednak to, co dla wielu może okazać się wadą, dla mnie jest bezsprzeczną zaletą Atlas Fallen. To nie jest gra z wielkim, otwartym światem zapewniającym kilkadziesiąt godzin mocno zapętlonej rozgrywki. Owszem, mamy tu elementy charakterystyczne dla sandboxów, jak odpowiedniki punktów widokowych z Assassin’s Creed czy też inne, powtarzające się aktywności, niemniej już samo to, że główny wątek na normalnym poziomie trudności przechodzi się w 15 godzin świadczy o tym, że Atlas Fallen to znacznie skromniejsza (ale przez to wcale nie gorsza) produkcja. Tym bardziej, że zamiast jednej wielkiej mapy otrzymujemy tu kilka mniejszych lokacji, do których dostęp odblokowujemy na kolejnych etapach kampanii fabularnej, której…
…motywem przewodnim jest rękawica. To właśnie kierowana przez nas postać nie tyle otrzymuje możliwość, co po prostu staje się dzierżącą rękawicę bohaterką. Dzięki niej, jako wybraniec, będzie w stanie uratować świat przed złem, więc tak…, nietrudno się domyślić, że z jednej strony historia w Atlas Fallen bazuje na utartych schematach. Z drugiej jednak strony spodobało mi się to, jak opowieść idealnie komponuje się tu z mechanikami rozgrywki. To jedna z tych gier, w których ostatni boss spokojnie czeka na to, aż wy - bez pośpiechu - wykonacie szereg zadań głównych i misji pobocznych, by ostatecznie stawić czoła głównemu antagoniście. Nie zdradzając jednak szczegółów powiem tylko, że to finałowe starcie było dla mnie niestety sporym rozczarowaniem. I bynajmniej nie chodzi tu sam projekt walki, bo ta walka się odbyła…
GramTV przedstawia:ZAMKNIJ

Zanim jednak doszło do ostatecznego pojedynku, stoczyłem niezliczoną liczbę mniejszych, czy to z grupkami szeregowych przeciwników, czy też z bossami. Napisałbym, że potężnymi, ale tak naprawdę - choć walki w Atlas Fallen są mocno angażujące - w istocie żadne nie zapadło mi w pamięć na dłużej. Być może wynika to z faktu, że Deck13 Interactive dysponowało niezwykle ograniczonym budżetem, więc przygotowało skromną liczbę modeli przeciwników, którzy pojawiają się czy to na piaszczystych pustkowiach, czy też w zamkniętych lokacjach. Tak czy inaczej, złego słowa nie można powiedzieć o systemie walki. Ten jest niezwykle przyjemny i zapewnia mnóstwo frajdy niezależnie od tego, czy mierzymy się z zupełnie nowym przeciwnikiem, czy po raz kolejny z wrogiem, którego spotkaliśmy już jakiś czas temu.

Czuć, że to gra twórców The Surge
No właśnie. Pamiętacie jak w The Surge chcąc wyfarmić hełm, trzeba było atakować głowę przeciwnika? Albo pancerz? Wtedy celowało się w korpus. I tak dalej, i tak dalej. Atlas Fallen oferuje nieco zmodyfikowaną, ale bardzo podobną mechanikę. Otóż nie wystarczy tu zjechanie paska zdrowia do zera. Musimy zniszczyć wszystkie części naszego wroga oznaczone w lewym górnym rogu ekranu na czerwono; opcjonalnie możemy pozbyć się także tej złotej, by zdobyć więcej cennych przedmiotów. Nie jest to jednak niezbędne do wygrania danego starcia, więc tylko od nas zależy, jak podejdziemy do kolejnego pojedynku. A opcji mamy jeszcze więcej.

Tak jak w wielokrotnie docenianym Elden Ring, gdzie kultowe już chyba drzewo widać niemal z każdego miejsca w wirtualnym świecie, tak i w Atlas Fallen główny cel naszej wyprawy prawie zawsze widoczny jest (dosłownie) na horyzoncie. Oczywiście nie zdradzę, co to dokładnie oznacza, by nie psuć nikomu radości z zabawy. Choć z drugiej strony tak naprawdę już po zakończeniu prologu i kilku rozmowach z postaciami niezależnymi będziemy wiedzieli, o co w tym wszystkim chodzi. Zwłaszcza, że właśnie wtedy - po raz pierwszy - zajmiemy się ulepszeniem naszej rękawicy.
Eksploracja w Atlas Fallen jest angażująca i satysfakcjonująca również dlatego, że nie mamy tutaj wszystkiego, co da się zdobyć na wyciągnięcie ręki. A może jednak właśnie mamy? Za sprawą naszej rękawicy możemy skorzystać bowiem ze specjalnej zdolności pozwalającej nam na wydobywanie z piasku na przykład skrzyń z cennymi przedmiotami. Chociaż znacznie bardziej efektownie prezentuje się możliwość unoszenia zakopanych pod ziemią platform, dzięki którym dostaniemy się w pozornie niedostępne miejsca. Wracając jeszcze na chwilę do porównań dzieła Deck13 Interactive z hitem od From Software ciekawie zrealizowano tutaj mechanikę blokującą nam dostęp do większych lokacji widocznych w oddali. Zamiast znanych z Elden Ringa teleportów tutaj musimy skorzystać ze specjalnego obelisku, by aktywować umieszczane tymczasowo w przestrzeni platformy, po których należy skakać, docierając do celu danego zadania.

Statystyki postaci? A na co to komu?
Atlas Fallen, zamiast klasycznego systemu rozwoju postaci opartego na zwiększaniu poszczególnych statystyk bohatera oferuje możliwość zdobywania, a następnie ulepszania różnego rodzaju pancerzy. To właśnie dzięki nim zadajemy takie, a nie inne obrażenia, szybciej regenerują nam się umiejętności czy też mamy określoną liczbę punktów obrony. To dość ciekawe rozwiązanie, które idealnie pasuje do całości, bowiem w przypadku tak dość skromnej produkcji nie ma miejsca właśnie na typowe pozyskiwanie punktów doświadczenia.

Podsumowanie
Atlas Fallen to dla mnie taka mała, wielka gra, która - kolokwialnie pisząc - po prostu siadła mi jak mało która w ostatnim czasie. Stosunkowo niski budżet tytułu widać tu na każdym kroku, bo nie mamy dużego świata, zaawansowanego systemu rozwoju postaci, a i same lokacje nie należą również do największych, lecz wszystkie pomysły Deck13 Interactive czy to związane w eksploracją, czy też systemem walki sprawiają, że od recenzowanej produkcji ciężko się oderwać. Na tyle, że po ujrzeniu napisów końcowych i wykonaniu wszystkich zadań pobocznych, które udało mi się znaleźć, wciąż mam ochotę na więcej. To co, czekamy na Atlas Fallen 2?
https://www.hejto.pl/wpis/artykul-recenzja-nowej-gry-tworcow-the-surge-i-lords-of-the-fallen-jesli-spodzie
Tagi:
#recenzja
#Recenzjagry
#FocusHomeInteractive
#Deck13
#atlasfallen
hellgihad

@andi-solihin Spoko, ale dałbyś jakiegoś screenshota, albo link do gameplaya, bo przyznam że nie słyszałem o tej grze wcześniej a brzmi ciekawie.

Quassar

@hellgihad ale gra ma dopiero wyjść w październiku 13 to jak ci ma dać własnego gameplaya xD

Oczk

@hellgihad @Quassar to jest indonezyjski bot któremu nie wychodzi podmienianie linków w dodanym wpisie Nie oczekujcie od niego odpowiedzi

hellgihad

@Quassar Jak w październiku, jak premiera była w tym tygodniu w środę.

I już sobie obadałem gameplaye, nic ciekawego

Zaloguj się aby komentować