7 089,29 + 11,18 + 10,04 + 14,27 + 16,50 = 7 141,28
Minęło parę dni, tyleż biegań, za rogiem koniec lutego
Ja tam sobie spokojnie klepię kilometry, ale przedwczoraj postanowiłem - celem przetestowania nowych butów - skorzystać z niechcianego dziecka nierządnicy i diabła, czyli bieżni elektrycznej.
Moje wspominienia z wszelkich biegań na bieżniach nie należały do najmilszych, ale stwierdziłem że przecież nic mi się nie stanie - jak trzeba to wcisnę stop i oleję sprawę
No i wlazłem na ten pomiot szatana i po chwili walki z topornym menu i ekranem dotykowym z pięciominutowym lagiem udało mi się odpalić program na dyszkę. Na początku poszło spokojnie 10 km/h, szybko podbiłem do 12, potem spróbowałem 14 by wrócić znowu w okolice 12, potem jeszcze zryw na 13 km/h i schłodzenie.
DALEJ TEJ KURŁY NIENAWIDZĘ xD
Średnie tempo 4:47 min/km, a czułem się jakbym zrobił szaloną życiówkę i to pośrodku Sahary. Uda miałem tak przegrzane, że zastanawiałem się czy nie stopią się od nich spodenki. Oczywiście byłem cały zalany potem, ale to akurat żadna nowina. W każdym razie - gdybym tak sobie pobiegł w terenie, to rześki bym właśnie zabierał się za robienie drugiej dyszki. Ja nie wiem co jest z tymi bieżniami - albo ze mną - że tak koszmarnie mi się na nich biega
Mniejsza o to. Dycha zrobiona, buty przetestowane. Trochę mnie obtarły, ale fajne - zostają, będą jako startówki
Nic to, teraz dociągnąć dwa dni do końca miesiąca, a w niedzielę finał GPK. Szkoda, że pogoda się popsuła - gdyby te mrozy dociągnęły do weekendu, to byłyby takie warunki że można by w asfaltówkach śmigać
Miłego dnia kochani!
#bieganie #sztafeta

