6456,01 + 11,29 + 10,07 = 6477,37
#sztafeta #bieganie
Poranny powolny parkrun (5km 29min) plus dobieg i droga do sklepu.
A wieczorem dycha na wiosennym biegu nocnym. Cóż, myślałem że pójdzie życiówka (wg stravy jest, ale zabrakło ponad minutę). A życiówka dlatego że leciałem całe 5km około 4:15. Ale biegłem cały ten czas z rozwiazanym butem, drugi mi się rozwiązał jakoś po drodze. Dwa razy prawie kostkę skręciłem, więc przystałem i zawiazalem je porządnie - szkolny błąd. Później wypadła mi słuchawka z ucha i musiałem jej szukać latarka. I ten kilometr mi wyszedł na 4.45. pół minuty psu w d⁎⁎ę i nie mogłem już złapać szybkiego rytmu - kolejne kilometry koło 4.30 i sporą męczarnia.
Na plus - na 400m przed meta jakiś koleś mnie wyprzedził i trochę odstawił, wrzuciłem swój bieg finiszowy i wyprzedziłem go 2m przed meta może.
Na bieg pożyczyłem od żony zegarek, bo mój wciąż na reklamacji. No i kadencja jest taka se. Chyba za mało szybkich rytmów w słuchawkach miałem.
No i pierwsze ognisko za mną, po biegu kiełbaska i dobre piwo. A teraz czas w kimś, bo jutro też pracowicie biegowo będzie!


