29 477,12 + 4,54 + 10,02 + 11,03 = 27 502,71

Co za weekend, dopiero teraz chwila czasu coby dopisać 🙄

W piątek dość późno wstałem (znowu zarwana noc + lenistwo) i późno poleciałem, czasu starczyło ledwie na 4 km skoku po bułki. Do tego GPS zgłupiał po piekarni i trzeba było się bawić z poprawianiem trasy. No ale zaliczone, można było uznać że misja spełniona.

Ale moje myśli były skupione na sobocie, a przede wszystkim na opadach z piątku na sobotę. Bardzo liczyłem na piękny, biały świat...

Nadejszła sobota, wyjrzałem za okno - i nareszcie! mamy pełną zimę 😃 Jak w nocy sypnęło, tak sypało bez opamiętania. Czyż mogło być fajniej? Zwłaszcza, gdy na termometrze zaledwie -3°C a smogu nie było? 😍

No i sobie spokojnie pospałem, po czym o wpół do ósmej wybrałem się na podbój śnieżnej krainy 😉

Było bosko, mimo że sypało jak opętane, zaś chwilami śnieg był do połowy łydek 😅 Dawno nie miałem takiego fajnego biegania na totalnym luzie - zero pośpiechu, po prostu czysta radość w średnim tempie 6:05 min/km ☺️

Dzisiaj z kolei było trzeba trochę zrewidować plany. Najpierw wykruszyli mi się wspólnicy do zrobienia porannej połówki, a potem wyszło, że młody zasnął o tak wczesnej porze że szykował się dość intensywny dzieciowy poranek. Stwierdziłem, że skoro nie jestem z nikim umówiony to będzie co będzie - i spełniło się, bo młody wstał o 6 i trzeba było go poniańczyć. W międzyczasie sobie przypomniałem, że zużyłem ostatnie szkła kontaktowe i zapomniałem odebrać nowe z paczkomatu - bieganie w okularach, zwłaszcza zimą, to syf i mordęga. Tak więc zamiast pobiegać, pojechałem po szkła i jakoś generalnie poranek się rozlazł na tyle, że zabrałem się za zaległe odkurzanie 🤪

Dopiero wczesnym popołudniem pojawiła się szansa na wyskok, z której skorzystałem i o 14 z groszami wyleciałem na spokojną przebieżkę. Było ciepło, -2°C, więc nawey czapki nie wziąłem. Miałem zadanie bojowe odwiedzić aptekę, więc nie miałem już takiej dowolności w doborze trasy i musiałem polecieć dość ruchliwymi drogami, a konkretniej to chodnikami wzdłuż nich.

Syf to mało powiedziane. Większość chodników w ogóle nieodśnieżona, więc nimi brnęło się w śniegu głębokim czasem po kolana. Część chodników odśnieżona byle jak albo tylko sypnięta sól - tam dla odmiany mokra zimna błotnista breja. Buty po dwóch kilometrach miałem przemoczone do cna (jak zwykle ukochane KD500, jedyne asfaltówki dające radę w takich warunkach), a w pewnym momencie miałem już wyjebane i nawet na większych drogach biegłem po prostu jezdnią gdy chodnik był w kiepskim stanie 🙄 Nie ja jedyny zresztą xD

Żeby było weselej, w kolejnych aptekach nie było tego co miałem na recepcie - dopiero trzecia z kolei mnie usatysfakcjonowała. Potruchtałem stamtąd już prosto do domu i zamknąłem niedzielę 11 kilometrami w tempie 5:54/km, i tak IMHO niezłym jak na te warunki.

BTW, ależ ludzie religijni są. Biegłem sobie a co chwila ktoś wzdychał "O Jezu" czy "Matko Boska!" xD

Poniżej filmik z sobotniego poranka 😁

https://streamable.com/wu2adj

Miłego nadchodzącego tygodnia! ❤️

#bieganie #sztafeta
35c77bba-c84e-4862-b642-d7d23e16093c
Heheszki

uciu puciu

niewiem-jebem

czuję gościu

będziesz memem

Sosnowiczanin

Matko boska, aż mi się zimno zrobiło

mkbiega

@Sosnowiczanin a mi ciepło, Enron w takim stroju popitala dopóki wódka nie zamarznie chyba

Zaloguj się aby komentować