@Mjelon jej jedyne hobby to perfekcjonistyczne sprzątanie tak, że z podłogi można jeść. I kupowanie kolejnych badziewi do mieszkania jak 50 świeczka, która musi potem wycierać z kurzu bo ja jej powiedziałem, im więcej gratów do mieszkania przytarga, tym więcej gratów będzie musiała sprzątać bo ja, raczej minimalista, nie będę za nią tego robił. Ja mogę naprawić auto, drzwi, elektronikę. Sprzątać świeczek, gowien co zastawiają przejście, przesadzać siedemdziesiątego kwiatka nie będę.
Niestety, dwójka dzieci i kredyt skutecznie łączy ludzi, nawet takich, których już prawie nic nie łączy. Ja jestem z tym pogodzony. Po tym, jak w grudniu zeszłego roku trafiłem do szpitala i miałem 50 procent szans na wyjazd z niego w czarnym worku powiedziałem sobie, że nigdy więcej tak nie będzie, jak było do tej pory. Moja żona wtedy też zamiast mnie wspierać, powiedziała mi, że najbardziej jej żal będzie że nie będzie mogła sobie wejść do sklepu z dziećmi i kupić co będą chciały...
Tylko kurde tego jej było żal, jakby mnie zmiotło z planszy.
Dlatego, po wyjściu ze szpitala w połowie stycznia, wyleczeniu ran w kwietniu i daniu sobie chwili na ochłonięcie po tym wszystkim, zacząłem biegać. Nie poszedłem na siłkę bo ja to jak pojeb zaraz bym 200 targał z ziemi i by mi się rany rozeszły.
Zacząłem biegać. W między czasie odbylem z żoną bardzo poważną rozmowę. Bo zawsze ją w furii jej takie rzeczy mówiłem, a teraz powiedziałem jej wszystko na spokojnie. I to zrobiło na niej bardzo duże wrażenie. Powiedziałem jej wprost, że jeśli się to wszystko nie poprawi to rozwód, opieka naprzemienna i tyle. Ja nie mam czasu w życiu na przepychanki, walkę z nią. Wolę sam być, niż być z kimś kto ciągnie Ciebie w dół, a nie w górę.
Przestraszyla się tego. Wiedziała, że nie żartuje i że jestem do tego zdolny.
W między czasie trafiłem na kanał "musisz wiedzieć", przerobiłem go chyba 3 razy aby zrozumieć, co robiłem źle. I po prostu powoli wdrażam w moim życiu nowe zasady. Pierwsza z nich, to szanuj samego siebie. W każdym aspekcie. Czy to fizycznym (czyli trenuj, zrób redukcję, żyj zdrowo), psychicznym (myśl o sobie pozytywnie, Walcz o siebie i o swoje), a także w relacjach z innymi (jak coś powiem, to tego się trzymam - cholernie dzięki temu poprawiły się relacje z moimi córkami. Wiedzą, że jak ja zdecyduję, to tak będzie. Wiedzą też, że jak odwala, to kara ich nie ominie i na pewno dotrzymam słowa). Druga zasada, która wdrożyłem w moje życie to dawaj dokładnie tyle, ile otrzymujesz.
Byłem w szoku, kiedy zacząłem ją stosować. Równiez w każdym aspekcie mojego życia. Żona ma focha? Jebać to, ja też do niej mówić nie musze następnego dnia. Odtrąciła mnie, a potem na pokaz na ulicy za rękę chce iść? A spier... Ja nie mogę, to Ty także i odtracam, z córkami za rękę idę. Twarde zasady są, moim zdaniem, najlepsze. Konsekwencja itd. Córki dokładnie już wiedzą że jak jest wtorek, czwartek i sobota to tata będzie biegał. I widzą, że nawet jak lało, czy jest mega upał, to idę i robię swoje. I starsza córka zaczyna rozumieć o czym do niej mówię, kiedy jej tłumacze co to są konsekwencje, jak postępować, jak nie przejmować się innymi osobami itd.
Taka tam po krotce moja historia, skąd ja się tu znalazłem.