174 508 + 30 + 40 = 174 578
Wczoraj i dzisiaj. Nie wrzucam nawet screena stravy, bo po asfalcie cisnę mtb xD Niby Jura i pagórkowato bardzo, ale jednak.
W każdym razie jeździć zaczynam znów, po dwóch latach przerwy spowodowanej "brakiem kolana".
Równo 2 lata temu miałem kolano wielkości głowy. Wody się zebrało tyle, że jak ortopeda przebił skórę, to trysnęła jak z zagazowanej butelki. Całość była zmasakrowana. A winny temu kleszcz i borelioza.
Diagnoza i rokowania były takie - jeśli będzie Pan normalnie chodził, to będzie ogromny sukces. Miałem mieć operację, do jej czasu chodzić w ortezie i o kulach. Operacja miała przywrócić "jako tako", ale ograniczyć ruchomość.
Zrezygnowałem, jeśli mam mieć ograniczone korzystanie, to wolałem zaryzykować. Zacząłem po prostu rehabilitację i płacząc z bólu z patykiem w ryju jak w Znachorze - męczyliśmy kolano. Później już działałem samemu. Strzelało, trzaskało, traciło stabilizację, prawie wyskakiwało, ścięgna płakały. Niemniej znając swoje ciało i jego zdolności do regeneracji, czułem że jest lepiej z czasem. Zamiast dawać odpocząć, tyrałem je dalej.
Już rok temu były długie spacery, wróciłem do pracy na stojąco, nawet zacząłem robić przysiady i dokonałem wręcz niemożliwego - przywróciłem pełne 100% zgięcie piętą do d⁎⁎y. A teraz przyszedł czas na mój ukochany rower. Nie chciałem wcześniej wsiadać, bo gdyby jednak było za wcześnie, to bym chodził struty przez to poczucie co tracę.
I wiecie co? Trzeba je dogrzać, ale chodzi prawie jak nowe. A może i nawet lepiej, bo jak złapię dobrą pozycję to chodzi równiej i stabilniej niż lewe zdrowe. Jestem przeszczęśliwy!
PS. @wagabundowy co się nie chwalisz zwycięstwem na Roztoczu 350?
#rower #rowerowyrownik