1170 + 1 = 1171
Tytuł: Północna Granica
Autor: Feliks W. Kres
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Format: audiobook
ISBN: 9788379646197
Liczba stron: 345
Ocena: 5,5/10
Akcja serii Księga Całości rozgrywa się w uniwersum, w którym na niebie widnieją dwie magiczno-fizyczne moce? boskie byty z kosmosu?, Szerń oraz Aler, zdolne oddziaływać na żywe organizmy. Szerń obdarzyla rozumem (w niejednakowym stopniu) trzy gatunki – ludzi, koty i sępy, podczas gdy Aler stworzył dwa gatunki krwiożerczych mutasów - srebrnych oraz złotych.
Akcja pierwszego tomu serii rozgrywa się na pograniczu leżącego w zasięgu oddziaływania pasm Szerni Cesarstwa Armektańskiego oraz ziem Aleru zamieszkanych przez wspomniane już mutanty. Podczas rutynowych działań legioniści z jednej z przygranicznych stanic orientują się, że nad granicą zgromadziły się hordy mutantów. Wkrótce zaczyna się dramatyczna walka z wrogimi siłami. Podczas bitwy kilku żołnierzy odkrywa, w jakim naprawdę celu mutasy ściągnęły nad granicę z Cesarstwem.
Trzeba przyznać, że uniwersum jest naprawdę nietuzinkowe i za sam pomysł na świat przedstawiony należy się Kresowi miejsce w panteonie polskiej fantastyki. Nietrudno przy okazji nie odnieść wrażenia, że Północna Granica była jedną z istotniejszych inspiracji dla Opowieści z meekhańskiego pogranicza.
Niestety, Kres gorzej niż Wegner poradził sobie z fabułą. Przez większą część książki miałam poczucie, że nie wiem za bardzo, dokąd cała historia zmierza i czy wydarzenia z Północnej Granicy będą w ogóle miały wpływ na resztę serii. Dopiero pod koniec książki istota wydarzeń i ich potencjalny wpływ na uniwersum nieco się wyjaśniły. Tutaj powiem, że nawet jak czytam pierwszy tom jakiejś dłuższej serii lubię wiedzieć, w jakim mniej więcej kierunku pobiegnie fabuła dalszych części. Dlatego sprawiający wrażenie nie do końca jasnego w kontekście uniwersum pierwszy tom dostaje ode mnie ocenę "niezły".
Jakbym się miała jeszcze czegoś czepić w powieści, to relacji panujących między legionistami, bo wyszły nierealistycznie – podoficerowie regularnie pyskowali swojemu dowódcy i robili, co chcieli, no która armia pozwalałaby na podobną niesubordynację?
Chociaż mam mieszane uczucia co do pierwszego tomu, uniwersum jest na tyle ciekawe, że zdecydowałam się kontynuować serię. No zobaczę, jeśli Król bezmiarów też okaże się napisany w taki sposób, że w gruncie rzeczy nie wiadomo, o co chodzi w całej serii, to pewnie porzucę lekturę dalszych części.
I jeszcze przy okazji, propsy dla Fabryki Słów za ładne okładki całej serii, grafik zrobił postaranko.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter
