Zdjęcie w tle
tox1cfuck3r

tox1cfuck3r

Debiutant
  • 2wpisy
  • 3komentarzy
#caraudio #motoryzacja #samochody
Witam serdecznie, mam pewien dylemat w sprawie planowanego nierozsądnego rozjebania pieniędzy w przyszłości. Jeżdżę Twingo z 2004, w którym fabrycznie znajdują się dwie pary głośników. 100mm w desce rozdzielczej i 130mm w drzwiach. Poprzednim samochodem był Accord z fabrycznym nagłośnieniem Bose, który po prawdzie mnie nieco rozpieścił i choć nie mam ogólnie wybitnych wymagań co do aut samych w sobie, tak teraz boli mnie dupa jak puszczam moje zjanuszowane albumy rocka progresywnego z papierowych, niemal 20 letnich wooferków.
Oczywiście o wygłuszeniu drzwi nie musicie mi przypominać. Jestem doskonale świadomy, że planując jakiekolwiek zabiegi w kierunku car audio, to właśnie jest priorytetem. Pozostaje zaś cała reszta.
W miarę możliwości chciałbym uniknąć wstawiania wzmaka. Nie mam na to sensownej przestrzeni montażowej, której bym nie żałował w tym aucie. Jako potencjalne rozwiązanie widzę Phonocary 2610 w górę i 2613 w drzwi, które wg. specyfikacji oferują SPL na poziomie 92db. Moje aktualne radio to Pioneer MVH S120UBW, które powinno samo z siebie być w stanie zapodać odpowiednią moc zbliżoną do mocy znamionowej deklarowanej w specyfikacjach głośników(30w dla 2610, 40w dla 2613). W tym rozwiązaniu jedynie irytuje mnie to, że oba głośniki są dwuosiowe. Być może miałoby to prawo bytu w głośnikach umieszczonych w desce rozdzielczej, zaś nie widzę sensu w tym, aby montować głośniki z wbudowanym gwizdkiem na wysokości kostek. Niestety nigdzie nie mogłem znaleźć wooferów o średnicy 130mm z wysoką efektywnością w przystępnej cenie.
Oczywiście oba te głośniki w żaden możliwy sposób nie będą mogły zapewnić brzmienia niskiego tonu na akceptowalnym poziomie. Logicznym następnym krokiem byłoby wstawienie skrzyni w bagażnik. Niestety, jak wspomniałem wcześniej, chciałbym uniknąć umieszczania czegokolwiek w przestrzeni bagażowej. Jako alternatywa wkraczają suby pod fotel. Na forach car audio pasjonaci nie zostawiali na tym rozwiązaniu suchej nitki. Jednakże dobrze wiemy, że nie ważne w jakiej dziedzinie, forumowi pasjonaci to specyficzna społeczność. Po obejrzeniu kilku filmików z testów i przeczytaniu komentarzy osób które to rozwiązanie chwalili, doszedłem do wniosku, że jeżeli nie mam zamiaru terroryzować okolicy składanką Energy Mix 2000, to jest to rozwiązanie warte rozważenia do zwykłego uzupełnienia niskich tonów.
Choć wrażenia audiofilskie by mi się marzyły, to jednak wolałbym zachować to w rozsądnym budżecie(tym bardziej, że w Twingo raczej filharmonii nie zrobię choćbym się zesrał xD). Czy mój pomysł na poprawę nagłośnienia w Twingo jakoś trzyma się kupy, czy powinienem wywalić ten pomysł do śmieci?
dolitd

@tox1cfuck3r Sub pod fotelem to porażka i wynika to z samej fizyki. Bas nie będzie działał dobrze w tak ograniczonej przestrzeni, bo nie ma jak. Obejrzałeś kilka filmików, żeby uzasadnić swój wybór, ale to błąd. Oczywiście możesz to sprawdzić łopatologicznie i sam się przekonać, najwyżej zwrócisz sprzęt do sklepu.

jarezz

@tox1cfuck3r ale ja tak tylko heheszkuje... Wiem Ocb. Sam musiałem przez rok, jakiś rok temu władować jakieś 5 kg cebul w LR, którego sprzedałem jak już mogłem za tyle samo ile wsadziłem w ten śmietnik. Dobre było to, że na 0 wyszedłem, bo auto dostał za frajer.

radidadi

mam taki sub od Pioneer i jest ok, gra imo lepiej niż bose w Lancii mojej żony, używałem go wcześniej w 159 a teraz w Multipli i w obu samochodach sprawdza się bardziej dobrze.

Zaloguj się aby komentować

Witam was serdecznie, lurkujący imigrant z vikop.ru here
Ale tu o innej emigracji będzie mowa. Aktualnie jestem od października z dziewczyną w Niemczech i jebiemy w niedogrzanym magazynie ekskrementów za niecałe 13e brutto. Wcześniej próbowałem sił w Holandii przez Covebo, ale niestety tygodniówki rzędu 300e(i często przy tym obcinane godziny w zmianach, w wyniku czego te tygodniówki były jeszcze mniejsze) nie starczyły aby coś konkretnie odłożyć. Tutaj z pieniędzmi lepiej, choć przez oszczędzanie na ogrzewaniu co chwila łapię przeziębienia i jak dotąd od października przepracowałem tylko jeden miesiąc bez zwolnień lekarskich xD Zamierzam pobyć jeszcze chwilę(jakieś 2-3 miechy) aby oprócz jakichś tam mniejszych czy większych oszczędności zarobić sobie na wyjebanie gyno które truje mi samoocenę odkąd się pojawiło w wieku dojrzewania.
Obawiam się jednak, że życie w Polsce zweryfikuje moją tęsknotę za ojczyzną(xD) i będę rozważał powrót do zapierdalania dla Hansa czy innego tam Hendrika. Wolałbym już coś ambitniejszego niż jebanie w magazynie ze szwabami z żółtymi papierami którzy łapią przeróżne odpały i odmawiają porozumienia się choćby pojedynczymi angielskimi słowami(które pokazali niejednokrotnie, że rozumieją xD).
Na ten moment mam C2 z angielskiego, z którym myślałem, że uda mi się już coś sensownego w Polsce do roboty znaleźć. No niestety jednak nie. Nie przystąpiłem do żadnych studiów, za to mam zdaną maturę. Nie mam zatem większych przeszkód w kwestii kontynuowania edukacji. Poważnie zastanawiam się nad studiami, ale z drugiej strony biję się z myślami czy nie spróbować złapać jakiegoś fachu i poduczyć się języka. W tym przypadku najbardziej zastanawiałem się nad trzaśnięciem sobie kategorii C, inwestycja w szkolenie/egzaminy mi nie straszna.
Którą ścieżkę byście obrali? Czy może jeszcze macie jakieś inne rady którymi chcielibyście się podzielić?
96Stopni

Kierowców wszędzie potrzebują więc dobry pomysł a płace są też dość wysokie (przynajmniej tu gdzie jestem czyli UK) na temat niemiec nie moge się wypowiedzieć, ogólnie C2 to dobry angielski, może postaraj się jeszcze w Polsce, a nóż ci się uda, koleżanka robi ze słabszym angielskim na zarządzaniu kierowcami w firmie transportowej, pensja z tego co wiem jest nie super ale dość zadowalająca

Zaloguj się aby komentować