Zwykle myślimy o retoryce jako o czymś służącym do manipulowania innymi ludźmi. Mamy tendencję do zapominania, że robimy to również w odniesieniu do siebie - nie tylko wówczas, gdy mówimy, lecz także wtedy, kiedy używamy języka w myślach. Stoików niewątpliwie interesowało, jak nasze słowa oddziałowują na innych. Jednak ich priorytetem była zmiana sposobu, w jaki poprzez wybór języka wpływamy na siebie, na nasze myśli i uczucia. Wyolbrzymiamy, nadmiernie uogólniamy, pomijamy pewne informacje, używamy dosadnego języka i przejaskrawionych metafor: "Zawsze był s...synem!", "Ten drań mnie zrujnował!", "Ta robota jest do niczego!" Ludzie mają tendencję do myślenia, że takie okrzyki są naturalną konsekwencją silnych emocji, takich jak złość. Co jednak jeśli powodują lub utrwalają nasze emocje? Jeśli się nad tym zastanowić, taka retoryka ma wywoływać silne uczucia. W przeciwieństwie do tego, pozbycie się skutków emocjonalnej retoryki poprzez bardziej obiektywne opisanie tych samych wydarzeń stanowi podstawę starożytnej stoickiej terapii namiętności.


Donald Robertson, Myśl jak rzymski cesarz

#stoicyzm

50e5c730-aa5d-453a-a0c8-e9db07af795d
db35cb9d-84ea-411e-902c-511caaa412ce

Komentarze (2)

splash545

@AdelbertVonBimberstein ¯\_(ツ)_/¯

Zaloguj się aby komentować