Zrobiłam dla was trochę researchu o cholesterolu. Żartuję, zrobiłam dla siebie, ale się z wami podzielę. Z jednej strony się słyszy, żeby unikać, bo powoduje choroby serca (jestem tak stara, że pamiętam, jak jajka uważano za niezdrowe, bo cholesterol i rekomendowano jedzenie ich maksymalnie dwóch tygodniowo), a z drugiej strony mamy różnych wizjonerów w internecie, którzy twierdzą, że cholesterolem nie należy się martwić i że to spisek Big Pharmy chcącej wciskać ludziom statyny. I komu tu wierzyć?
No dobra, jak ktoś używa haseł w stylu "Big Pharma" to generalnie już powinniście nabrać dystansu do jego słów.
To co z tym cholesterolem w takim razie?
"Cholesterolofobia" narodziła się, kiedy odkryto, że wszyscy pacjenci trafiający do szpitala z zawałami serca mają bardzo wysoki poziom cholesterolu, a złogi w żyłach, powodujące nadciśnienie, zmniejszony przepływ i w rezultacie zawały i udary, są zbudowane właśnie z cholesterolu. Trudno powiedzieć, czy to naukowcy i dietetycy zbyt pośpiesznie wyciągnęli kauzację z korelacji, czy całą sprawę uprościły i upowszechniły media, w każdym bądź razie gdzieś padło hasło "cholesterol to zło, zawał murowany, unikaj za wszelką cenę".
(Swoją drogą nie wiadomo dlaczego, jeżeli jest też analogiczna korelacja, że każdy chory na cukrzycę ma wysoki poziom glukozy w organizmie, nie padło nigdy hasło "na wszelki wypadek unikaj całkowicie glukozy w diecie". Offtop. Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać. Ale to podobny tok rozumowania.)
Ogólnie cholesterol jest potrzebnym organizmowi składnikiem. W przypadku, kiedy nie jest dostarczany z dietą, organizm wytwarza go sobie sam (wytwarzany jest przez wątrobę), żeby utrzymać w miarę stały poziom we krwi. Tak samo jak glukoza. Możecie jeść dosłownie zero węglowodanów, ale wtedy glukozę będzie syntezowała i wyrzucała do krwi wątroba, aby utrzymać fizjologiczny poziom. Tak samo cholesterol. Oba te składniki są niezbędne do funkcjonowania organizmu.
Krótko mówiąc, wasz poziom cholesterolu zbytnio nie zależy od normalnych dawek w normalnej diecie. 80% jest syntezowane przez wątrobę. Jeżeli poziom cholesterolu podniesie się po jedzeniu, to zostanie przyhamowane wydzielanie go w wątrobie. Nie zjecie nic z cholesterolem, to wątroba będzie nadrabiać. Jeżeli jesteście zdrowi, to specjalne unikanie cholesterolu w normalnej zbilansowanej diecie nie ma żadnego uzasadnienia zdrowotnego, a tym bardziej unikanie z jego powodu produktów, które mają inne zdrowotne właściwości, jak jajka. Wiadomo, nie ma co przesadzać w żadną stronę z niczym, ale to dotyczy dosłownie wszystkiego, nawet zwykłej wody. Podkreślam, chodzi o zbilansowaną kalorycznie dietę, zawierającą błonnik, białko, zdrowe tłuszcze z ryb, węgle z warzyw i pełnoziarnistych zbóż czy grubych kasz a nie błogosławieństwo na wpierdalanie wszystkiego jak leci.
Ok, czyli co, spisek Big Pharmy?
Też nie. W wyniku nie do końca jeszcze poznanych mechanizmów (podejrzewany jest stres, infekcje i stany zapalne z różnych przyczyn, takie jak np. palenie papierosów itp.) oraz czynniki genetyczne, u niektórych ludzi cholesterol zaczyna odkładać się w żyłach. U niektórych pływa sobie całe życie i nic nie robi (poza tym, co normalnie ma robić) a u innych niestety nie. W miejscach, gdzie toczy się jakiś stan zapalny i jest zniszczona wyściółka naczynia krwionośnego, cholesterol przykleja się jak plaster. Odkładanie cholesterolu wygląda jak jakaś forma "reperowania" uszkodzonych naczyń przez organizm, a podwyższony poziom (wzmożone wydzielanie przez wątrobę) może być odpowiedzią organizmu na większe zapotrzebowanie na materiał do łatania. Niestety jeżeli stan zapalny cały czas trwa, to ten cholesterol przykleja się i przykleja, tworząc z czasem zwapniałe złogi, zmniejszając przepływ w żyłach jak kamień w rurach wodociągowych. Mniejszy przepływ to wyższe ciśnienie, wyższe ciśnienie to kolejne uszkodzenia, które znowu są łatane cholesterolem i tak dalej.... Robi się efekt kuli śniegowej, który w rezultacie - w zależności gdzie przepływ nagle zostanie całkowicie zablokowany - doprowadzi do niedokrwienia, niedotlenienia tkanek i udaru albo zawału serca.
Niestety nauka, aktualnie nie znając dokładnie przyczyn, nie zna też sposobu ani żeby zapobiec odkładaniu cholesterolu w naczyniach krwionośnych, ani żadnych metod jego usuwania, nie ma na to środków farmakologicznych ani żadnej diety profilaktycznej. W przypadku zawału, czyli całkowitego zatkania naczynia, zakładane są tzw. stenty, które poszerzają przepływ naczyniach krwionośnych, albo bypassy (które omijają zatkane fragmenty), czasami jest to usuwane chirurgicznie. Ale nie ma żadnej znanej substancji, tabletki czy diety, która ci to rozpuści, nie usuniesz tego aktywnością fizyczną itp. Raz odłożone złogi zostają z tobą już na zawsze.
(Tutaj muszę od siebie dodać - zgodnie z tym, co czytam w różnych badaniach o prawdopodobnych czynnikach uruchamiających odkładnie płytki miażdżycowej - moim zdaniem jest dobrym kierunkiem profilaktycznym/opóźniającym rozwój miażdżycy jest unikanie stresu oraz przewlekłych stanów zapalnych - w tym wywołanych nieprawidłową dietą, szkodliwymi substancjami, alkoholem, papierosami, prawidłowe leczenie wszelkich infekcji, w tym dbanie o stan uzębienia - czyli generalnie zmniejszanie narażenia organizmu na rozmaite stany zapalne wywołane przez różne czynniki)
No dobra, ale co w końcu z tym cholesterolem?
Jako, że nie ma skutecznych metod leczenia - aby maksymalnie spowolnić rozbudowę płytki miażdżycowej, stosuje się metodę podobną do walczenia z samowolą budowlaną przez zablokowanie możliwości dowożenia tam cegieł. Jedynym aktualnie znanym sposobem, aby wydłużyć życie i opóźnić powikłania i ewentualne interwencje chirurgiczne jest obniżenie poziomu cholesterolu. A ponieważ - jeżeli nie dostarczysz cholesterolu z diety, to wytworzy go twoja wątroba, to konieczne jest przyjmowanie statyn - leków hamujących wytwarzanie cholesterolu przez wątrobę. Oczywiście, żeby to wszystko miało sens, należy eliminować go wtedy również z diety, bo co z tego, jak przyblokujesz go farmakologicznie, jak za chwilę dostarczysz go w jedzeniu.
Nie jest to może najmądrzejszy sposób, ale jedyny jaki aktualnie mamy.
Czy więc powinieneś się martwić cholesterolem w diecie i we krwi? Jeżeli jesteś pewny, że jesteś całkowicie zdrowy, to nie. Jeżeli jesteś w średnim wieku i nadal nie masz zmian miażdżycowych, to najprawdopodobniej jesteś w gronie szczęśliwców, którzy nigdy ich nie będą mieli, a nawet dosyć wysoki cholesterol w górnych granicach i nieco wyższy od zalecanych norm nie powinien być powodem do zmartwienia i przyjmowania leków (takie są zresztą ostatnie sugestie naukowców, żeby statyny na wysoki cholesterol przepisywać jedynie osobom wyłącznie ze zmianami miażdżycowymi oraz z grup ryzyka - palących albo z cukrzycą). Być może jesteś w gronie szczęśliwców, dla których stwierdzenie, że wysokim cholesterolem nie należy się martwić, jest prawdziwe. Tak czy siak konsultuj się z lekarzami, stękaj o badania, czytaj, pytaj, a jak masz wątpliwości czy jesteś należycie leczony to skonsultuj się z innym lekarzem.
Jeżeli natomiast jesteś w średnim wieku i masz już jakieś zmiany miażdżycowe, to wysoki cholesterol jest sygnałem alarmującym, że w naczyniach krwionośnych toczy się jakiś rozszalały stan zapalny na bogato łatany cholesterolem i dobrym pomysłem będzie słuchanie się lekarzy w tej kwestii a nie szamanów z internetu.
P.S. Nie jestem lekarzem. Nie wierzcie ludziom z internetów na słowo, zawsze weryfikujcie. Dokładam starań, żeby nie wypisywać wam tu bzdur nie popartych nauką, ale jak to mówią "nigdy nie wiesz, kto siedzi po drugiej stronie". Chciałam także podziękować za wszelkie dyskusje i kontrargumenty w różnych tego typu rozmowach, ponieważ mocno nie raz zmusiło mnie to do szukania informacji na różne tematy i poszerza cały czas moją wiedzę. Buziaczki.
#zdrowie #ciekawostki #dieta