Zostałem wywołany do relacji z trasy nowo zakupionym kajakiem, więc jedziemy z tematem.
Dla przypomnienia - kajak to Tribord 100+ 3 z Decathlonu.
Początkowo plan zakładał start na Sanie, a dalej Wisłą. Ostatecznie stanęło na samej Wiśle - Małopolski Przełom, z Sandomierza do Józefowa (50 km) i drugiego dnia do Puław (kolejne 50 km). Prognozy pogody nie zachęcały, lecz postanowiliśmy zaryzykować, gdyż był to jedyny termin który pasował wszystkim. Ostatecznie pokonała nas pogoda (deszcz i wiatr) i po pierwszym dniu przemarznięci, widząc prognozy na dzień drugi, odpuściliśmy. Stanęło więc na 50 km, co dla amatorów w takich warunkach i tak było wyzwaniem
Rozpoczęliśmy w Sandomierzu przy bulwarach. Jest tam slip, więc wodowanie było łatwe. Wody mało i przez całą trasę trzeba było szukać miejsca między łachami. Kilka razy szorowaliśmy po piachu mocno. Dodatkowo cały dzień, z krotkimi przerwami, dość nieprzyjemnie wiało. Minęliśmy Góry Pieprzowe i mosty drogowe i kolejowy w Sandomierzu. Pierwszy postój po 10 km w lekkim deszczu. Następnie ujście Sanu i Zawichost, po czym postój na 25 kilometrze, gdzie złapał nas deszcz. Dalej minęliśmy most w Annopolu i po dopłynięciu na 38 km zrobiliśmy ostatni postój. Słońce zmierzało ku zachodowi, więc szybko zawinęliśmy się w drogę. Ostatnie pół godziny płynęliśmy już po ciemku, z czołówkami, w dodatku w ulewie i przy sporym wietrze, co nie należało do przyjemnosci. Dotarliśmy w założone miejsce, jednak przemarznięci do drgawek. Szybko rozpaliliśmy ognisko, ogrzaliśmy się przy ogniu i gorącej herbacie i widząc, że prognozy na następny dzień zapowiadają się nie lepiej, poddaliśmy się
Trasa na odcinku, którym płynęliśmy jest malownicza. Wysokie zbocza, łachy pełne ptactwa (z tych, które rozróżniam - czaple siwe i białe, czajki, pliszki no i oczywiście wrony siwe, kaczki i mewy). Sama rzeka szeroka, ale trzeba uważać na płycizny. No i najważniejsze - cisza i spokój. Pomijając Zawichost i Annopol odludnie - sporadycznie tylko wędkarze.
Co do samego kajaka - uważam, że zdał egzamin. Jest stabilny i przez dropstitchową podłogę wydaje mi się, że szybszy od niskociśnieniowego (mam taki Itiwit 3, więc mam porównanie) i w porównaniu do niego ma nieco niższe burty, co ułatwia wiosłowanie. Trzeba pamiętać, że w odróżnieniu od sztywnego, ma na dnie doczepione stateczniki, przez co łatwiej nim zaczepić o jakieś kamienie lub gałęzie albo przyszorować po dnie. Jest też dość wrażliwy na wiatr. W dwie osoby mieliśmy w nim dużo miejsca dla siebie i na bagaż (w tym namiot, materac i śpiwory). Z drugiej strony przez swoją długość (ponad 4 metry) jest mało zwrotny (ale to bardziej cecha wynikająca z rozmiaru niż wada). Pływałem nim też już wcześniej w pojedynkę i było spoko. Ogólnie wydaje mi się godny polecenia. Wadą jest mocowanie stateczników - po kontakcie z piachem, który wciska się w szczeliny mocowania, nawet przepłukane, bardzo ciężko jest je odpiąć - zarówno statecznik, jak i zapięcie.
Wołam @zjadacz_cebuli bo był zainteresowany relacją.
#kajaki #wisla




