Znacie legendę o Latającym Holendrze? O tym niby okręcie-widmo z równie widmową trupią załogą? No to z tą legendą jest podobnie jak z tym że to my, Wielcy Lechici, uczyliśmy Francuzów jeść nożem i widelcem, który to sukces Francuzi teraz sami sobie przypisują. Widmowo-marinistyczne opowieści również wywodzą się z Wielkiej Lechii, a konkretnie to z Grudziądza właśnie:
***
Latający Grudziądzanin
Stanęły żałobniki
we chłodzie bazyliki;
kapłan nad księgą
przy żałobników wtórach,
i przy anielskich chórach
zamknął mi wieko.
Złożyli mnie do dołu
i na stypę pospołu
już się wynoszą.
W grobie jest raczej szpetnie,
leżeć mi się tu nie chce:
marzę szeroko!
Bo śmierć to nie jest koniec,
to port po drugiej stronie –
trumny to łodzie,
a że żyć mi się chciało,
wiatr w żagle łapię śmiało:
nurt niech mnie porwie!
***
#nasonety
#zafirewallem