Zakup montażu paralaktycznego, aparatu i pierwsze próby DSO
***
Folder ze zdjęciami (będzie aktualizowany przy okazji następnych wpisów) "pierwsze próby aparatu": https://drive.google.com/drive/folders/1lMeXO4amRdGBXnc_gmBLGajIt9Bp3u9V?usp=sharing
***
Hej,
Mam chwilę czasu, a więc podzielę się kolejnymi efektami nauki astrofotografii
W poprzednim poście opisałem ekwipunek jaki dokupiłem do samego teleskopu, łączna wartość ok. 450zł, co razem z teleskopem daje już 1000pln wydane na "zabawki". Następnym krokiem było podwojenie tej wartości i zakup używanego montażu paralaktycznego klasy eq3-2, na stalowych nogach, z lunetką biegunową i napędem w jednej osi, 1k zł.
Montaż paralaktyczny działa tak, że z po wypoziomowaniu i wycelowaniu lunetką biegunową w gwiazdę polarną, jedna z osi montażu (RA) podąża "po ruchu obrotowym Ziemi", a druga (DEC) prostopadle do niej. Czyli po założeniu odpowiedniego silniczka na oś RA, montaż może automatycznie podążać za obiektami w tempie gwiazdowym - nic nie ucieka nam z kadru. Przydatne przy obserwacjach, kluczowe przy fotografiach DSO.
Level Up od napędu w jednej osi jest napęd GOTO, czyli napęd w dwóch osiach sterowany pilotem/aplikacją, który sam namierza wskazany obiekt. Mimo że miałem możliwość dopłacić 400 zł za takie cudo, zdecydowałem się na jedną oś żeby nie zabierać sobie od razu całej zabawy z wyszukiwaniem obiektów
**
Z pomocą szyny dovetail i obejm do rur spustowych z castoramy xD (całość ok 150zł) udało mi się zamocować teleskop na montażu. Niestety żadnych zdjęć w ten sposób nie zrobiłem, bo uchwyt telefonu nie trzymał nieruchomo przy okularze, tylko powoli zjeżdżał, więc zdjęcia z dłuższą ekspozycją z pomocą telefonu i teleskopu nie przechodziły. Zdecydowałem się więc na kolejny zakup.
Trochę poczytałem o różnych aparatach i uznałem, że dla początkującego astrofotografa wystarczy Canon EOS 1100D. Stary aparat ze średniej półki, ale bardzo spoko na początek astroprzygody, bo dobry crop i mało szumi (tak przeczytałem :P). Udało mi się znaleźć używkę na Allegro z jakiegoś lombardu za 600zł. Stan idealny, a do tego przebieg raptem 3600 zdjęć, czyli praktycznie zerowy (na fejsbukowej grupie "Giełda sprzętu astronomicznego" aparaty z przebiegiem 20-30k uznawane są za "prawie nowe"). W zestawie był jeszcze kitowy obiektyw 18-55mm i jakaś tam karta pamięci 4gb. Do zamocowania aparatu kupiłem szynę dovetail L z obrotową głowicą i od razu adapter T-2 i pierścień do zamocowania aparatu bezpośrednio w teleskop. Dodatkowe 270zł.
Obiektyw kitowy całkiem spoko do szerokich kadrów, robi bez porównania lepsze jakościowo zdjęcia niż telefon, jednak niestety szerokie kadry próbowałem do tej pory robić raz i bardzo średnio ustawiłem ostrość + zabrakło mi baterii na dłuższą sesję (zapomniałem naładować). Na dysk wrzucam pojedynczą klatkę zrobioną na szybko, czas naświetlania 60 sekund - mimo wspomnianego braku ostrości na gwiazdach, widać od razu że potencjał bez porównania większy niż smartfon
**
Na drugi dzień podjąłem próbę podłączenia aparatu pod teleskop i ustrzelenia Słońca. Jedna klatka, nie stackowałem bo robiłem zdjęcie na szybko, a przyjąłem zasadę żeby w krótkich odstępach czasu nie fotografować dwa razy tego samego obiektu, a za każdym razem coś innego, żeby przy ponownyc próbach zobaczyć progres
**
W przeciągu tygodnia od zakupu aparatu, zaopatrzyłem się w wysłużony, jeszcze radziecki, obiektyw Jupiter 37A, ogniskowa 135mm, światłosiła f/3.5 i ostrzenie na nieskończoność (działające!). Jasny obiektyw, jednak wymaga przymykania tak do 4.5 co najmniej, bo aberracja chromatyczna na maksymalnym otwarciu jest gigantyczna. Za ten "made in USSR" sprzęt dałem 190zł.
W międzyczasie zainstalowałem na Canonie oprogramowanie magicLantern, które pozwala ustawić strzelanie serii zdjęć z dowolnie zaprogramowanym czasem naświetlania, a nie maksymalnym systemowym 30s.
***
No więc takim oto sprzętem, montażem z napędem, canonen 1100D i Jupiterem przymkniętym do 5.6 udało mi się zrobić pierwsze poważne zdjęcie DSO - galatykę Andromedy
Parametry zdjęcia:
27x120s, 1600iso, stack z 80%
14 dark, 30 flat, 30 bias
Co wiem że zrobiłem źle?
-
Więcej zdjęć, same klatki też mogłem wydłużyć do 3 minut zamiast 2;
-
Mniej przymknąć obiektyw - jak wspomniałem, 4.5 byłoby wystarczające, a efekt końcowy wymagałby ok. 20% mniej zdjęć
-
Więcej klatek kalibracyjnych, zwłaszcza darków. Powinno być tak ze 20, ale nie chciało mi się już na nie czekać, bo późno było XD I nie mialem pewności czy w ogóle coś z tego zdjęcia wyjdzie.
-
Obróbkę też muszę poprawić, tzn. najlepiej byłoby ją zminimalizować kosztem jakości samych zdjęć, ale jednak potem też trzeba coś poprawiać, wyciągać, przyciemniać etc.
***
Potem przyszedł czas brzydkiej pogody i mojego wyjazdu w delegację, więc wysłałem aparat na modyfikację do pana Michała Kałużnego http://astrofotografia.pl/?p=3687
Za 300zł wyciął on filtr podczerwienii sprzed matrycy, co pozwala zbierać więcej czerwonego światła z nieba
***
Z modyfikacji z powodu brzydkiej pogody i wyjazdu na wakacje miałem okazję skorzystać raptem raz, przy fotografowaniu mgławicy Ameryka Północna
https://pl.wikipedia.org/wiki/Mg%C5%82awica_Ameryka_P%C3%B3%C5%82nocna
Niestety, byłem wtedy lekko pijany a i gości miałem, więc kard ustawiony na odpierdol i zapomniałem przymknąć obiektywu, przez co większe gwiazdy (Deneb zwłaszcza) wyszły fatalnie. Mimo to efekt końcowy nie jest tragiczny, widać czemu mgławica nazywana jest Ameryką Północną
25 x 150s, 1600iso, stack z 80%
Co wiem że zrobiłem źle?
-
Nie zostawiać więcej obiektywu otwartego na 3.5;
-
Lepiej wykadrować zdjęcie;
-
Więcej klatek kalibracyjnych - przy robieniu darków (po 7....) padła mi bateria i zdjęcie jest mało odszumione;
-
Dłuższy czas naświetlania by nie zaszkodził;
***
Na ten moment dotarłem do "teraz" swojej przygody z astrofoto. Czekam na dobrą pogodę żeby uchwycić piękno nocnego nieba (Orionie, patrzę na Ciebie) i na pewno będę się dzielił swoimi fotkami. A lista "co robię źle" za każdym razem będzie coraz krótsza
Miłego dnia!



