Z racji tego że już na wypoku dałem taki komentarz to dam go tu też ku przestrodze dla osób z tagu, które jeszcze mieszkają z rodzicami i czują się z tym źle bo czują się dołowane radami rodzicielskimi. Nie popełniajcie tego błędu i nie czekajcie aż wam czoło powędruje do czubka głowy - uciekajcie od kotwic które ciągną na dno i trzymają w miejscu. Może i jest bezpiecznie ale wtedy przekreślacie możliwość wypłynięcia na przestwór oceanów gdzie może czeka coś dobrego.
(...)powiem na swoim przykładzie: wychowywany na grzecznego, spokojnego chłopaczka. Otoczony nazbyt troskliwie "opieką" od dziecka. Chcesz gdzieś wyjść? Ok, powiedz gdzie, i wróć zanim się ściemni, ale w sumie to po co, lepiej posiedź w domu, pograj na kompie, obejrzyj TV.
No i latami dzieciństwa przyzwyczajony, rzeczywiście nie mam zbytniego parcia na wyjścia, ale przez to też nie jest łatwo mi nawiązywać znajomości, otwierać się na innych.
Gdy sobie w pewnym momencie zdałem sprawę że to ostatni dzwonek i zaczęłem szukać zainteresowań, brać się za siebie pod kątem nadwagi, wyjść, wyjazdów turystycznych to zawsze od kiedy o tym mówię bo czemu by nie, to zostaje bombardowany stwierdzeniami że po co to mi, szkoda prądu, czy będę coś z tego miał (pieniądze). Po co trenujesz, i tak nie będziesz kulturystą/kolarzem/Bóg wie kim jeszcze; po co się tak męczysz. Jedziesz ze znajomymi do Zakopca? Po co, szkoda pieniędzy.
Potwierdza to tylko że trzeba jak najszybciej się ewakuować od takich osób, bo świadomie bądź nie, ciągną na mentalne dno - czyli tam gdzie sami się znaleźli przez codzienną rutynę, znudzenie, brak ciekawości świata itd. Tylko żryć, pracować i spać.
#przegryw #takaprawda
