You ar soł kjut
Wbij mi w głowę śrut
Jedyne, co widzę to brud
Pod paznokciami
Palę szlug
Do mnie oczkiem mrug mrug
Robisz, widzę, to cud
Między zjazdami
Święty spokój
Widzisz u mnie, więc dokuj
Kobieta nie popuści
Mężczyźnie
Dotrzymaj kroku
Ja nie pozostanę z boku
Gdy chcesz, bym odpuścił
To wygryź mnie
Maszkary, koszmary
Zasłonięte kotary
Słońce razi mocno
W oczka
Czarne okulary
Ochrona przed czary
Się chowa z łez oczu
Powłoczka
Ściany mięciutkie
Sufit wysoki
Kraty, a drzwi
Gdzie klamki
Wołam cię zbudź się
Uslysz me kroki
Wychyl główkę zza
Firanki
Trzy języki
Wzajemne dotyki
Orgia przytulania
Na łyżeczkę
Gardła bez grdyki
Udawane krzyki
Brak drania
Za to mamy cieczkę
Łzy ze wstydem
Których nie wytrę
Chcę się nauczyć
Mądrości
Mówię ze zgrzytem
Może jakoś wybrnę
Chciałbym tańczyć
Nie ze złości
Białe kafelki
Na nich fraktale
Białe
A jakby zwijane
Białe wafelki
Na klęczkach gorzkie żale
Grzeszki
A nie żałuję wcale
Trzy kolory
Wiele odcieni
Jak ludzie
W metrze w Bangkoku
Życie to wybory
Gra świateł i cieni
Raz po grudzie
A dwa w amoku
#tworczoscwlasna #poetolitosci
Poeto, litości - pamiętaj o społeczności.