Xerjoff Mamluk
Miałem w życiu tę niewątpliwą przyjemność być obecnym podczas zbioru miodu. Spróbować tej lejącej się z plastra cieczy zanim jeszcze zgęstniała. To był dobry czas w moim życiu. Zaś osoba, która mi to wszystko pokazała, znaczyła dla mnie bardzo wiele. Podczas jednego z tych zbiorów dzień był wyjątkowo piękny a pszczoły nadzwyczaj spokojne – stąd sam zbiór odbywał się bez użycia dymu.
Mamluk to w mojej przygodzie pierwsze perfumy, które do złudzenia odwzorowują zapach świeżo odsklepionego plastra wielokwiatowego miodu, wyjętego prosto z ula. I wcale nie zdziwiłbym się, gdyby były jedyne. Mógłbym się doszukiwać zapachu ściany czy rozgrzanej w słońcu farby; albo narzekać, że nie ma tu ani śladu woni pozostawionej przez dymiarkę (która najczęściej jest niezbędna podczas zbioru). Jednak wobec tych oczywistych skojarzeń czepianie się takich szczegółów nie ma sensu, bowiem zapach rzeczywiście przeniósł mnie do konkretnego miejsca i konkretnej chwili. Mój nos mówi: nie do wiary.
Na pewno jest to genialna replika spektakularnej chwili z życia pszczelarza. Czy jednak nadaje się do noszenia? Nie wiem. Jest dość słodko; w późniejszej fazie można go pomylić z jakimś tytoniowcem, więc zapewne nadaje się dla fanów tytoniowych zapachów.
Sentymentalnie 10/10. Jako coś do noszenia - nie śmiem dać mniej, niż 8. Czy to pachnidło przekonałoby starożytnych Mameluków? Myślę, że tak.
dzienx @CheemsFBI
