Wydawali świadectwa fitosanitarne za łapówki. Na granicy musimy kontrolować wszystko

Urzędnicy wydawali „lewe” świadectwa fitosanitarne i brali za to łapówki. W zeszytach notowali podział pieniędzy na członków procederu.
Wielka afera korupcyjna w ukraińskim sanepidzie rzuca nowe światło na import płodów rolnych ze wschodu. Przede wszystkim dostarcza kolejny poważny argument dla wnikliwej i dokładnej kontroli każdej partii produktów spożywczych, które trafiają do Polski przez wschodnią granicę.
Ukraińskie służby zatrzymały urzędników Państwowej Służby ds. Bezpieczeństwa Żywności i Ochrony Konsumentów z dwóch obwodów (odpowiednik naszego sanepidu). Miesięcznie zarabiali oni z tytułu łapówek miliony hrywien od eksporterów produktów rolnych.

#ukraina #rolnictwo #jedzenie

https://www.sad24.pl/sady/wydawali-swiadectwa-fitosanitarne-za-lapowki-na-granicy-musimy-kontrolowac-wszystko/
1b7dd628-d290-4928-810f-d23de12d440d
SuperSzturmowiec

Rozumiem łapówki ale żeby pisać sobie kwoty w kajecie? Jak już to na zaszyfrowanym urządzeniu

Pomidor__

@SuperSzturmowiec Jeszcze inna mentalność widocznie wśród urzędników. xD

Nemrod

Tak, dlatego w teorii mamy na granicy kontrolę fitosanitarną, bo w teorii to jest zewnętrzna granica UE. W praktyce jadąc autem osobowym nie wwieziesz do Polski ani jednego jabłka, ani jednego ziemniaka. Ale już tirami albo pociągami towarowymi? Najwyraźniej nie ma żadnych przeszkód xD

Przypominam, że to nasi celnicy i pogranicznicy przeprowadzają kontrolę na wjeździe, dlatego też ukraińskie papierosy można od lat kupować bez problemu na targowiskach. W czasie covida przejazd przez "zamknięte" granice kosztował do Polski 100 zł, a na Ukrainę 10 euro, potem wprowadzono testy, więc wystarczyło wysłać fotkę paszportu do ukraińskiego laboratorium (jednej z największej sieci) oraz wpłacić 200 hr, żeby po 15 minutach otrzymać negatywny wynik testu z QR-kodem, na niekorzyść naszej biednej SG.

Zaloguj się aby komentować