Wstawię tylko relaksacyjne zdjęcie, bo pogoda spuściła nam dzisiaj trochę wpierdolu. Pierwszą część opisałem we wcześniejszym poście. W południe stanęliśmy na godzinkę na kotwicy, jakieś wygłupy, zupka chińska prima sort i trasa wokół Paxos. Przed ponownym przystankiem po zachodniej części Paxos (Ypapantis Cave) warunki już pokazywały, że będzie trochę trudno.
Wypływając zaskoczyły nas takie fale i wiatr, że nawet teściu zaprawiony żeglarz się ich w tym momencie nie spodziewał. Szwagierka ogromnie się przestraszyła i wpadła w panikę, ale stopniowo się uspokoiła. Różowa niestety nabawiła się takiej choroby, że z bólu zaczęła płakać. Później musiałem jej przez godzinę asystować z wiadrem ze zwracaniem wcześniej wspomnianej zupki chińskiej (a propos, bardzo smacznej XD) i lokalnych owoców. Ktoś pisał w poprzednim wątku, ze przecież rzyga się za burtę. Pewnie często jest to najlepsze rozwiązanie, ale ona nie miała siły nawet trzymać się barierek.
W Gaios tłoczno i na szczęście udało nam się znaleźć jedno miejsce przy marinie.
Jutro poruszamy się na Paxos tylko po lądzie, bo po wszystkich widać, że potrzebna przerwa od morza.
#gownowpis #podrozujzhejto
