Właśnie trafiłem na artykuł w Al Jazeerze, o wykorzystaniu imigrantów do pracy w Polsce. Onet to przetłumaczył, dlatego takie źródło podrzucę, jako pierwsze. Znalazłem też jakiś artykuł o zatrzymaniu przez straż graniczną kilku Filipińczyków. Innymi słowy nie brzmi nierealnie. Jak ktoś to wrzucał, to dajcie znać.
700 zł za miesiąc pracy na fermie drobiu. Kulisy pracy Filipinek w Polsce
Stephanie* z Filipin, zafascynowana perspektywą pracy w Polsce, którą przedstawiło jej biuro pośrednictwa pracy w Hongkongu, wkrótce po przekroczeniu progu, postanowiła opuścić neonowe światła Azji na rzecz obiecującej przyszłości w Europie. Nie minął rok, a już lądowała w Warszawie, dołączając do rosnącej rzeszy rodaków pracujących w polskich fabrykach, magazynach, na farmach, w hotelach, w domach i na placach budowy. Al Jazeera opisuje realia pracy zagranicznych pracowników w Polsce.
Stephanie z Filipin przyleciała do Polski w poszukiwaniu lepszego życia, ale zamiast obiecanych 1000 dolarów zarabiała zaledwie 175. Jak wygląda rzeczywistość pracy dla obcokrajowców w naszym kraju?
Marzenia Stephanie o lepszym życiu zderzyły się z brutalną rzeczywistością niewyspecjalizowanej pracy w Polsce. Po zatrudnieniu w fabryce drobiu w małym mieście na zachodzie kraju, jej zarobki wynosiły zaledwie 700 złotych za miesiąc pracy, co stanowi ułamek obiecanych przez pośredników tysiąca dolarów. Stephanie nie do końca rozumiała, jak obliczano jej wynagrodzenie. Jak twierdzi, pracodawca dokonał potrąceń na pokrycie kosztów zakwaterowania w dormitorium, uniformu, butów roboczych oraz wniosku o Kartę Pobytu Czasowego.
Filipinka opisuje swoją pracę jako morderczą. Przez wiele godzin dziennie, w zimnym i ciasnym pomieszczeniu, kroiła zamrożone części kurczaków. Jej sytuację pogarszał fakt, że jej przełożony często krzyczał na nią i jej współpracowników. Zabraniał im rozmawiać ze sobą i korzystać z toalety bez pozwolenia. Podobne warunki w fabryce drobiu opisały dwie inne Filipinki.
#wiadomoscipolska
