Widzieliście kiedyś na żywo prawdziwą naukową dyskusję?


Ja miałam okazję wczoraj w jednej uczestniczyć. Przygotowałam prezentację o metylacji DNA (trudne zagadnienie), produkowałam się pół godziny, ale dobrze poszło. Ostatni slajd, na nim ”dziękuję za uwagę”, mówię:

- Dziękuję za uwagę. Czy ktoś ma jakieś pytania albo komentarze?


Atmosfera na sali trochę się rozluźniła. Głos zabrał doktor habilitowany Karwiński:

- Z całym szacunkiem, według mnie pani prezentacja zawierała szereg błędów. Po pierwsze, metylacja DNA...


Zaczęło się. Czułam się, jakbym schodziła po schodach i nie trafił w stopień. Serce zamarło, po czym przyspieszyło do stu dwudziestu na minutę. Karwiński po kolei punktował wszystkie słabostki mojego wystąpienia:

- ...mam wrażenie, że przeczytała pani jedynie przeglądówki sprzed piętnastu lat, a i to pobieżnie. Czy pani w ogóle odróżnia metylację DNA od metylacji histonów?


- Panie docencie... ja... ja... - dukałam nieporadnie. To koniec. Obrona nie była możliwa. Cały mój wysiłek poszedł na marne, słońce zaszło za chmurami, a z nim nadzieja na zaliczenie seminarium. Zawiodłam i przegrałam.

Niespodziewanie inicjatywę przejął mój promotor, profesor Bujewicz.

- Szanowni państwo - zwrócił się do zebranych - z całą pewnością wszyscy słyszeliśmy żałosne wywody docenta Karwińskiego. Jakże jednak mamy traktować je poważnie, skoro pan docent, jak powszechnie wiadomo, ma małą i giętką pałę oraz onanizuje się do zdjęć męskich stóp w sandałach?

Szmer uznania przetoczył się przez audytorium. Ludzie kiwali głowami, przychylając się do słów profesora.

- Panie profesorze - oburzył się Karwiński - Co to do cholery znaczy? Co ma długość mojego członka do metylacji DNA? Co ma do tego moja miłość do sandałów? Pan obraża naukową dyskusję!

- Sam pan ją obraża swoją paskudną mordą, docencie Karwiński. - Pytał pan jeszcze, co ma długość pańskiego fistaszka, którego szumnie określił pan nazwą członka, do metylacji DNA? Ano to, że tankował pan wódkę z przemytu, zmetylowało panu k⁎⁎⁎sa i jego rozwój zatrzymał się na trzech centymetrach.

Widownia wybuchła śmiechem. Z osłupieniem obserwowałam tę scenę. Karwiński poczerwieniał jak burak, Bujewicz zaś, bez zażenowania, wyciągnął cygaro, zapalił je i zaciągnął się z satysfakcją. Ktoś z sali krzyknął

- Brawo profesor Bujewicz!

- Kto wpuścił tego debila na salę? Wy⁎⁎⁎⁎⁎olić Karwińskiego!

- Wy⁎⁎⁎⁎⁎olić!

Docent poczerwieniał jeszcze bardziej, podszedł do Bujewicza i warczącym głosem zaczął mu dogryzać:

- Że niby ja mam jakieś braki? A co z panem, profesorze, co? Bujewicz-bezchujewicz! Stary impotent, bez viagry to nawet myśleć o ruchaniu nie może! Spójrzcie na niego, jakie cygaro wyciągnął, pewnie kompleksy ma! Lubi pan brać długie, grube rzeczy do gęby, co nie?

Profesor Bujewicz zaciągnął się cygarem, wypuścił dym prosto w twarz adwersarza.

- Chyba pana stary, docencie. Pani magistro, proszę pocisnąć torpedę docentowi Kurwińskiemu. - zwrócił się do mnie.

Rozgorączkowana publiczność pokazywała nas sobie z zaciekawieniem palcami.

Karwiński był już skompromitowany, a do mnie należało jego ostateczne dobicie. Widownia oczekiwała świetnej wiązanki, mój promotor patrzył na mnie z nadzieją,

Karwiński zaś próbował zamordować mnie wzrokiem. Wyprostowałam się, spojrzałam mu prosto w oczy i wyrzekłem.

- Pytał się pan, docencie Kurwiński, co wiem o metylacji. Wiem, k⁎⁎wa, wszystko. I c⁎⁎j pana obchodzi, z jakich źródeł korzystałam, bo i tak pewnie czytać pan nie potrafi. Jeśli moje wywody o metylacji DNA się panu nie podobały, to może mnie pan w d⁎⁎ę pocałować. Albo w wała possać, tak jak pan lubi!

Docent skrzywił się nieprzyjemnie, wycelował oskarżycielsko palcem.

- Merytorycznie pani praca leży i kwiczy, to dno plus metr mułu, gówno psie i wie pani co?

- Co? - odparłam odruchowo. Błąd.

- Chujów sto!

Audytorium zaśmiało się. Dałam się zrobić jak dziecko. Karwiński uśmiechnął się triumfalnie, pewien zwycięstwa. Profesor niewzruszony palił swoje cygaro. Kiwnął przyzwalająco głową. Zripostowałam.

- W pana d⁎⁎ę, docencie Kurwiński! Tak, jak pan lubi!

Zerwała się owacja. Karwiński starał się coś odeprzeć, coś dodać, bronić, się, atakować, ale lud nie dał dojść mu do słowa.

- Wypierdalaj! Wypierdalaj! WY-PIER-DALAJ!

- C⁎⁎j ci na imię! Kurwiński, c⁎⁎j ci na imię! C⁎⁎j ci na imię! - skandowali.

Biedny docent nie miał gdzie się schować. Usiadł na swoim miejscu, skurczył się w sobie i (choć wydaje się to niemożliwe) poczerwieniał jeszcze bardziej. Zasłonił twarz rękami. Nie wierzę. Triumfowałam. Wygrałam naukową dyskusję.

- Czy ktoś ma jeszcze jakieś pytania lub komentarze? Dla odmiany sensowne.

- Tak - podjął jeden z kolegów na sali - czy metylacja w obrębie intronów też może mieć znaczenie na skuteczność transkrypcji genów?

Uśmiechnęłam się. Z sali zaczęły padać coraz to nowe pytania, ja zaś odpowiadałam na nie zgodnie z moją wiedzą. Profesor Bujewicz dopalił cygaro i pokiwał głową z uznaniem.

nie moje, #zajebanezfacebooka #heheszki

Komentarze (8)

Endrevoir

Chyba moja ulubiona pasta. Obowiązkowy piorun i czytanko

FriendGatherArena

@GazelkaFarelka brzmi jak Mroziński

jelonek

@GazelkaFarelka pyszna pasta cumplu.

Yes_Man

@GazelkaFarelka Co tutaj się

GazelkaFarelka

@Yes_Man Błagam powiedz że chociaż jedna osoba się nabrała chociaż przez pierwsze dwa zdania, że to kolejny poważny wpis na jakiś temat naukowy

Yes_Man

@GazelkaFarelka no kurde ja bo nie znałem tej pasty xD

Zaloguj się aby komentować