Warszawa oczami anona spierdoksa.
Stolica kojarzyła mi się z min. dużym hypem, elitarnością, drogimi nieruchomościami, korposczurami (stojącymi w korkach, ćwiczącymi na siłowni, pijącymi sojowe late mające dużo tatuaży) julkami (cykającymi sobie foty w jacuzzi z widokiem na pałac kultury) influencerami, .
Przed przyjazdem miałem kompleks, iż jestem wieśniakiem chodzącym w dresie nie mającym nowego iphone tylko starego taniego androida. Na szczęście ludzie mieli mnie w d⁎⁎ie i jak się okazało nie każdy tam chodzi w Louie Vuitton, oraz ma iphone.
Miasta nie czuję ani trochę, wszędzie dużo ludzi i nie umiem tego wyjaśnić, ale czuję po prostu tam niepokój i że nie pasuję tam. Dużo kierowców z żarciem było, julki robiły sesje zdjęciowe na starówce z widokiem na narodowy. Myślałem, że miasto jest bardziej zróżnicowane i będzie dużo alternatywek a naprawdę malutko było. Metro jest głośne, ale idzie szybko się do tego przyzwyczaić. Na tinderze więciej julek niż w Łódzkim i w sumie większość jest szczupła. Dużo zdrofitów, ale tylko w jednym badminton. Z niedpodległości jest naprawdę spoko komunikacja i można wszędzie dojechać.
Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły ceny w knajpkach bo myślałem, że burger zaczyna się od 70zł a można znaleźć w cenie jak w Łodzi i dobre są.
W sumie to miasto jak miasto nic specjalnego, ale jeśli nie miałbym dobrej kasy tutaj i musiał pracować stacjonarnie to nie chciałbym tu mieszkać. #warszawa

