W zeszły weekend byłem na ostatnim filmie Scorsese, "Czas krwawego księżyca" (trochę już po przemierze) oraz islandzkiej rzekomo czarnej komedii "Matka siedzi z tyłu".
"Czas kwawego księżyca" dobry, ale zdecydowanie za długi. Ostatnie wątki za bardzo rozwleczone, zupełnie jak w Oppenheimerze - można by je spokojnie skrócić bez straty dla całości. Ale trzeba koniecznie wspomnieć o postaci głównego bohatera, Ernesta Burkharta. Postać napisana świetnie, ale to co pokazał Di Caprio to mistrzostwo świata. Najlepsza jego rola jaką widziałem. Świetnie dopełnił tego bohatera i pokazał jego rozterki - po filmie jeszcze długo z żoną dyskutowaliśmy jakie Burkhart miał naprawdę intencje i co przeżywał.
"Matka siedzi z tyłu" natomiast bardzo przyjemny dla oka i jak ktoś lubi surowy skandynawski klimat to film mu się spodoba. Czarny humor jest, ale nie ma go tam za wiele, mimo że sama koncepcja scenariusza jest dość czarna.
#filmy
