[...] W tym miejscu musimy się przyjrzeć morfologii kompleksu matki. Jak pisałem, kształtujący wpływ osobowej matki na psychikę dziecka jest ogromny. Jej doświadczenie jest przez dziecko uzewnętrznianie w postaci kompleksu, czyli emocjonalnie naładowanego klastra energii, który znajduje się poza kontrolą ego. Jako, że matka jest dla chłopca pomostem do świata natury oraz ciała, a także do rzeczywistości relacyjnej, to doświadczenie wstrząsa jego archetypowym światem.
Innymi słowy, męska relacja ze sobą samym i z innymi, a także z wewnętrzną energią życiową, jest głęboko ukierunkowana przez pierwotne doświadczenie matki. Będzie on cierpiał z powodu ran wynikających z porzucenia i przytłoczenia w takim stopniu, w jakim matka nie zaspokoiła jego potrzeb, narzucając mu własne kompleksy. Te pierwsze zranienia nauczą go braku zaufania we własną wartość i w niezawodność świata. Te drugie pozbawią go zdolności do obrony swoich delikatnych granic, przez co jego osobowość stanie się uległa i współzależna lub podszyta strachem, a jednocześnie ukierunkowana na nadmierną kompensację i zdominowana motywem władzy. W obu przypadkach nie będzie sobą i spędzi życie w reakcji na doświadczenie tak potężne, że podporządkuje mu swoją naturalną, wewnętrzną prawdę. Tego rodzaju powtarzająca się przez okres dzieciństwa formacja ugodowa tworzy fałszywą osobowość i sprzyja projektowaniu relacji pierwotnej na relacje późniejsze, w dorosłości. W ten sposób życie kierowane jest fałszywym self.
Ponieważ dziecko jest w sytuacji całkowitej zależności, każde zagrożenie jego potrzeb wywołuje u niego ogromny lęk. Wszyscy mężczyźni noszą w sobie powieloną pamięć takiej wrażliwości. Przeżywają olbrzymi lęk, że ich potrzeby nie zostaną zaspokojone i że przedłuży to ich zależność. Taki stan rodzi w mężczyznach złość lub smutek, niezależnie od ich wieku. Przeżywają gniew z powodu niezaspokojonych potrzeb, opłakując jednocześnie utratę. W miarę upływu czasu, gdy stają się coraz bardziej znękani i wyniszczeni rolami związanymi z dorosłością, ich emocje zazwyczaj zapadają się w nieświadomość. Jednak tego rodzaju energia nie znika tak po prostu. Gniew może zostać skierowany do wewnątrz, skutkując dożywotnią depresją, lub też somatyzowany w postaci emocji atakujących ciało. Może ujawnić się w przemocy wobec kobiet, w prześladowaniu środowisk gejowskich albo w bardziej abstrakcyjnych, korporacyjnych rozgrywkach. Mężczyźni trzymają się z dala od animy, która przypominając im o świecie matki, budzi w nich strach, ona zaś daje o sobie oczywiście znać ogólną wrednością i drażliwością. Żal mężczyzny pojawia się w formie melancholii bądź uzależnień, które są rodzajem rozmytego osuwania się w matkę, lub też w postaci nieokreślonej tęsknoty za ukochaną, która miałaby pojawić się w jego życiu i przynieść mu uleczenie.
Tego rodzaju dynamika skrywa z jednej strony męski strach przed brakiem opieki, zaś z drugiej - przytłaczające przerażenie zależnością. Dlatego mężczyźni walczą z tym, co kobiece, zarówno od wewnątrz, jak i na zewnątrz. Wynika to z ich w znacznym stopniu nieświadomego lęku przed własnym incestualnym pragnieniem spokoju.
Wszyscy mężczyźni, choć każdy na swój sposób, niosą głęboko w sobie imago matki. Wynikiem ich ograniczonej świadomości jest silnie chroniona i wąska definicja męskości. Patriarchat, wraz z jego zasadami, myśleniem hierarchicznym, strukturami społecznymi i zniewoleniem kobiecości, jest męskim produktem służącym obronie przed kompleksem matki. Ojcowie i synowie niemal wcale że sobą nie rozmawiają. Musieliby bowiem powiedzieć sobie, że wykastrowani ojcowie dążą do kastracji własnych synów, tak jak w przypadku Kronosa i Saturna. Kompensacja jest więc równie zabójcza co problem, przed którym miałaby zabezpieczać. Zarówno przerażające stłumienie kompleksu, jak i patriarchalna reakcja prowadzą mężczyznę ku odseparowaniu od samego siebie.
Wszędzie mężczyźni są skazani na zmaganie z partnerami, instytucjami czy jakimś rodzajem ich emocjonalnego odpowiednika niosącego dynamikę okresu dzieciństwa w postaci aktualnego doświadczenia. Przeszłość tak naprawdę nie jest przeszłością. Ojciec i matka nieustannie żyją wewnątrz. Nie tylko osobowi rodzice, lecz również ich zbiorowe doświadczenie. Dlatego przeżywając stare potrzeby i lęki, stare pragnienia i gniew, mężczyźni projektują je na obecnego w teraźniejszości Innego. W efekcie ów Inny zyskuje moc, która niegdyś należała do pierwotnego rodzica, a którą mężczyźni będą się starali skontrolować, udobruchać lub jej unikać.
To tłumaczy, dlaczego tak wielu mężczyzn przejawia gniew i tendencje do kontroli w domu i w środowisku pracy, a także coraz powszechniejsze zjawisko biernej agresji. Mężczyźni w swoim gniewie czują się bezsilni, znajdują więc sposoby sabotowania lub podważania Innego. Bezsilność jest tym bardziej dotkliwa, im większy brak pozytywnych męskich wzorców upodmiotowienia, które pokazują, jak się uporać z tak ogromnymi potrzebami i lękami, zdejmując w ten sposób własne projekcje z innych osób.
Mężczyzna nie może zaistnieć w rzeczywistości, to znaczy radzić sobie z Innym jako kimś autentycznie różnym, jeżeli nie dostrzeże wpływu kompleksu matki, który targa nim od wewnątrz. Uświadomienie sobie tego wymaga wielkiej odwagi, wglądu i cierpliwości, a także regularności. Praca z kompleksem matki jest w przypadku mężczyzn szczególnie trudna, ponieważ odkrywanie jego mocy i życiowego znaczenia wiąże się z ryzykiem utraty wątłej relacji z poczuciem męskiej tożsamości. Dopóki jednak mężczyzna nie podejmie tego ryzyka, pozostaje w tożsamości kompensacyjnej, która jedynie pogłębia wewnętrzne podzielenie i wyobcowanie.

James Hollis "W cieniu Saturna. O leczeniu męskich zranień"

#psychologia #filozofia #qualitycontent #cytaty #gruparatowaniapoziomu
em-te

@koniecswiata Imponujący słowotok. Tego się nie da czytać. Co zdanie mam ochotę polemizować.

moderacja_sie_nie_myje

@em-te Można polemizować ale coś jednak w tym jest. Podobnie jak z córeczką którą tatuś miał w dupie. Chujowi rodzice rzutują na całe życie.

koniecswiata

@em-te To polemizuj, bo bez tego Twój komentarz jest po prostu hejtem.

em-te

@koniecswiata  Obawiam się, że Hollis tego nie przeczyta.


Mężczyzna rodzi się białą kartką. Matka ma wdrukowuje zachowania, a po latach, na kozetce psychiatry, dowiaduje się, że ma jakąś pierwotną osobowość i stąd deficyt i próba kompensaty. No piękne. Ty matko i ty ojcze!

DiscoKhan

@moderacja_sie_nie_myje mimo wszystko autor trochę odjeżdża z tym jak definiuje koncepty.


"Zaistnieć w rzeczywistości" = "radzić sobie z innymi jako kimś autentycznie różnym".


Zamiast po prostu pisać o lekko wybrakowanej empatii to takie potworki tutaj tworzy. Tego jest tutaj więcej i niestety mi się ten tekst bardziej z jakimś religijnym podejściem kojarzy zamiast bardziej szczegółowym, strukturalnym podejściem do tematu.


Też ciężko czasem fragment krytykować nie znając całości ale nie bardzo rozumiem w jaki sposób akurat niezaspokojonie potrzeb będąc dzieckiem jest typowo męskim problemem - skoro tego typu problemy akurat , czego autor tutaj nie tłumaczy w żaden sposób. Gdzie ja nie mam problemów z przyjęciem do wiadomości, że męska i kobieca psychika się od siebie różnią no ale tutaj to trzeba przyjąć to na wiarę, bo nie jest to wytłumaczone czemu autor upiera się, że braki w opiece rzutują konkretnie na mężczyzn - w domyśle, nie rzutują na kobiety bądź mają inny wpływ.


No i właśnie generalnie jest to pisane jakby z persktywy realnego kultysty - gdzie właśnie prawdę miesza się z bzdurami. Ten fragment szczególnie włącza alarm


Ojciec i matka nieustannie żyją wewnątrz. Nie tylko osobowi rodzice, lecz również ich zbiorowe doświadczenie. Dlatego przeżywając stare potrzeby i lęki, stare pragnienia i gniew, mężczyźni projektują je na obecnego w teraźniejszości Innego. W efekcie ów Inny zyskuje moc, która niegdyś należała do pierwotnego rodzica, a którą mężczyźni będą się starali skontrolować, udobruchać lub jej unikać.


Przecież to jest wprost metafizyczne rozumowanie...

koniecswiata

@DiscoKhan Książka jest napisana przez mężczyznę, dla mężczyzn. Nie oznacza to, że kobiety nie są poranione poprzez brak odpowiedniej opieki rodzicielskiej, autor się tym po prostu nie zajmuje w tej książce.

W psychologii głębi Jung wyróżnia świadomość i nieświadomość indywidualną i zbiorową. Nieświadomość zbiorowa tworzy się na przykład poprzez przekaz kulturowy.


W tym fragmencie, który przytoczyłeś wszystko się zgadza z badaniami współczesnej psychologii - ludzie, którzy nie otrzymali zaspokojenia pewnych potrzeb przez własnych rodziców - będą szukać ich w późniejszym życiu, w dorosłości, oczywiście przeżywając porażkę, ponieważ nie da się przenieść dynamiki pomiędzy rodzicami i dzieckiem na inne relacje. Jeżeli ktoś nie miał dobrego dzieciństwa, bezwarunkowej miłości, zaspokojenia potrzeb - to żadna relacja mu tego nie da, bo inni ludzie nie są rodzicami.

DiscoKhan

@koniecswiata ale po co podkreślać, że to jest typowo męski problem? Grafomaństwo zasadniczo.


Tak jak pisałem, prawdziwa psychologia przemieszana z jakimś dziwnym, religijnym slangiem.


Uwierz mi, że teksty typu:


znaczenia wiąże się z ryzykiem utraty wątłej relacji z poczuciem męskiej tożsamości


To nie jest poważna psychologia. Może być, że jakiś tytułowany psycholog coś takiego napisał ale to nie oznacza, że takie deprecjonujące słownictwo jest w ogóle akceptowalne przy opisywaniu zjawisk psychologicznych.

moderacja_sie_nie_myje

@DiscoKhan Musiałbym całą książkę przeczytać żeby móc dyskutować na ten temat i odnieść się jakoś sensownie do Twojego komentarza. Na pierwszy rzut oka ten fragment to jest ważny i prawdziwy temat obleczony w lanie wody i po prostu pierdololo.

koniecswiata

@DiscoKhan Kompleks matki występuje zarówno u mężczyzn, jak u kobiet, tylko inaczej się objawia u każdej z płci. Podobnie jak nieobecność ojca niesie inne skutki u mężczyzn i inne u kobiet.


Psychoanaliza jest alternatywą dla "poważnej psychologii". Jest inna, opiera się na archetypach, kulturze, symbolach. No i "poważni psychologowie" korzystają z jej dorobku i jest uznana w "świecie psychologicznym". Myślę, że to trochę ryzykowne pisać, że to grafomaństwo.


Kryzys męskości jest faktem. To jest szeroki temat i nie chcę się w to zagłębiać. Wiesz, ja jestem kobietą i kobiecość jest dla mnie czymś niezbywalnym, wg mojej opinii zawsze będę kobieca, nawet jak założę spodnie, jak podejmę jakieś męskie prace, bez względu na opinię innych. Czy mężczyźni mogą powiedzieć o sobie to samo? Ja mam wątpliwości. Oczywiście męskość jest również czymś niezbywalnym, każdy mężczyzna jest męski, ale czy każdy jak założy kobiecy strój, podejmie jakiś zawód, w którym specjalizują się kobiety, nie wiem założy różową koszulkę to BĘDZIE SIĘ CZUŁ MESKI? Ja myślę, że mężczyźni sami chętnie ze sobą rywalizują i dla wielu to będzie doskonały pretekst, żeby podkopać kolegę w "hierarchii". Nazwać go kobiecym, czyli gorszym. No więc jak to jest z tą męską tożsamością? Czy nie bywa wątła w tych czasach?

DiscoKhan

@koniecswiata akurat różowa koszula to na lajcie, połowa dresików z mojego otoczenia taką miało.


Męska tożsamość ogólnie jest wątła tylko ja nie to krytykowałem w tym tekście. Gdzie zresztą to czemu jest wątła to jest temat już prawno-kultutowy.


Generalnie też trochę brak zrozumienia, że mężczyźni z natury rzeczy są bardziej konkurencyjni wobec siebie niż kobiety - mężczyźnom mniej naturalnie przychodzą formy kooperacji, męska współpraca częściej jest oparta na rywalizację właśnie.


Tylko trochę nijak ten temat się ma do fragmentu tej książki.


Poza tym kryzys kobiecości też istnieje, to że ty nie masz takich problemów to jest jedna rzecz ale statystki są bezwzględne - wśród młodych kobiet +10% nie uprawia seksu, wśród mężczyzn to jedt 15%. Zaś potrzeby natury seksualnej zależnie kogo pytać i zależnie od konkretnego przypadku mogą być ważniejsze od poczucia bezpieczeństwa. Ludzie się nie realizują.


Inna rzecz, że też nie wydaje ni się, że miałabyś "jaja" żeby ubierać się na ultra macho, biały podkoszulek, damkobijka, sprane szorty i klapki Kubota. Dałabyś radę się tak ubierać przez miesiąc czy presja otoczenia jednak skorygowała by twoją kobiecość? Trochę upraszczasz sprawę do spodni-spódnicy a to jest trochę głębszy temat.


Z pracą podobnie, zdecydowna większość kobiet woli zarabiać mniej ale nie parać się męskimi zajęciami i szczególnie wśród kobiet prestiż pracy jest ważniejszy od zarobków. Ogólne dane statystyczne jest mają piorytet nad twoim indywidualnym doświadczeniem.


Jeżeli kryzys męskości wynikałby głównie z zaniedbania przez matki to przecież dawniej to było bardziej powszechne, kryzys męskości na znaczenie większą skalę pownien być widoczny już od czasów rewolucji industrialnej. Chociaż można polemizować, że przekształcenia socjo-ekonomiczne z nią związane to nijako świadectwo tego kryzysu rzecz jasna.

koniecswiata

@DiscoKhan Poruszyłeś tutaj tyle tematów, że moglibyśmy o tym dyskutować kolejny miesiąc. Poza tym za bardzo wchodzimy w opinie - Ty nie wiesz nic o mnie, więc to jest tylko Twoje przypuszczenie czy ja ubierałabym się przez miesiąc w spraną koszulkę czy nie. Tak samo jak ja nie znam Cię osobiście i również mój komentarz nie odnosił się do wszystkich mężczyzn. Oczywiście, że są tacy, co noszą różowe koszulki na co dzień, tak samo jak są tacy, co różowego ubrania będą unikać jak diabeł święconej wody.


Więc wróćmy do tematu. Kompleks matki jest faktem - relacja z matką jest dla dziecka matrycą późniejszych relacji. Jeżeli coś w tej relacji poszło bardzo nie tak - to większość ludzi będzie mieć problem w późniejszych relacjach z innymi ludźmi. Kompleks matki jest w tych czasach bardzo silny, bo często brakuje drugiej figury "Innego", który pokazuje dziecku, że poza matką istnieje świat i uczy się poruszać w tym świecie. Ta rola jest stereotypowo przypisywana ojcu. Kolejna sprawa - wielu ludzi nie doświadczyło obecnego ojca (badania Sama Oshersona - tylko 17% Amerykanów uważa, że miało dobrą relację z ojcem). Wielu ojców jest nieobecnych emocjonalnie, skupionych na pracy, nadużywa substancji psychoaktywnych. Brakuje mądrej "starszyzny", której mądrość jest wskazówką, jak poruszać się po górach i dolinach życia. To jest cena, którą płacimy za dobrobyt i cywilizację. Ilość osób z kryzysem psychicznym w tych czasach nie bierze się z księżyca. Dzieci, żeby jakoś przetrwać w relacji z rodzicami, którzy sami nie mają zasobów psychicznych muszą wyrzec się własnej autentyczności, żeby jakoś przetrwać. No i tak idziemy przez życie nie wiedząc kim jesteśmy, idziemy do jakiejś szkoły, bo ktoś nam mówi, że to gwarantuje sukces, a sukces oznacza szczęśliwe życie, zakładamy rodzinę, bo tak trzeba, osiągamy sukces, a po tym sukcesie... Wielkie nic. Wielka pustka. Nie wiemy kim tak naprawdę jesteśmy.

Zaloguj się aby komentować