W okolicach 2014 roku trafiłem w miarę okazyjnie mieszkanko 69 m.kw we Wrocku na ul. Drzewieckiego po cenie 194.000 zł.
Jako, że wówczas tak za bardzo kasy nie miałem to musiałem się wspomóc kredytem.
30k poszło mojej wpłaty, reszta kredyt.
Chwilę po kupnie zrobiłem mały remont i odświeżyłem je, od tamtej pory zupełnym przypadkiem napatoczyła się taka para znajomych mojej różowej i wynajmowaliśmy im początkowo za 1400 finalnie na 1700 stanęło.
Właśnie leci ostatni tydzień ich zakwaterowania, byłem dziś u nich z moją, kupili mieszkanie w nowym budownictwie osiedle obok, kupiliśmy im w ramach podziękowania za te ponad 10 lat bezobsługowej współpracy nową mikrofalę oraz butelkę dobrego trunku.
Dostaliśmy zapro na parapetówkę.
Ja jakiś rok temu zamknąłem ten kredyt w zasadzie w 90% z ich kasy.
Dziś jakbym chciał sprzedać te mieszkanie to myślę że za 500-550k idzie w kilka dni.
Łącznie mojej inwestycji tam było może z 50k.
Wystawiłem wczoraj na wynajem za 2k + liczniki i aż mi skrzynkę na olx przypchało tyle chętnych.
To nie jedyne moje mieszkanie kupione na wynajem ale chyba najbardziej "kaloryczne" względem poniesionych kosztów vs. Potencjalne zyski.
Mam natomiast przeczucie, że ta sielanka się skończy ale do tego czasu planuję pozbyć się większości i zostawić 3 max 4 tak by było w razie czego do czego wracać, a jesień życia planujemy spędzić na podróżach zwłaszcza w azji bo to jeden z 2 kontynentów gdzie mnie jeszcze nie było.
#hejto
