W człowieku ambitnym istnieje pewien paradoks, którego sam często nie dostrzega. Z jednej strony popycha go siła, którą uważa za swoją największą zaletę. Z drugiej strony ta sama siła stopniowo przekształca się w ciężar, który zaczyna nad nim panować. Ambicja, jeśli nie zostanie poddana refleksji, ma skłonność do autonomii. Zaczyna żyć własnym życiem i żąda coraz więcej, tak jakby jej głód nie miał końca.


Współczesny człowiek zwykł wierzyć, że ciągły ruch jest równoznaczny z sensem istnienia, a postęp jest jego naturalną miarą wartości. Człowiek przekonany o własnej misji często nie zauważa, że przestał nią kierować, a jedynie próbuje za nią nadążyć. Wtedy życie nie przypomina już wędrówki, lecz próbę dotrzymania kroku idei, którą sam stworzył, ale której dawno przestał być panem.


Ambicja w swojej ciemniejszej formie nie przybiera postaci tyranii zewnętrznej. Jest subtelniejsza. Przypomina bodziec, który nie pozwala człowiekowi milczeć w towarzystwie samego siebie. Każe mu wypełniać każdą chwilę aktywnością, bo cisza zbyt wyraźnie odbija pytania, których wolałby nie słyszeć. Pytania o to, skąd bierze się ta nieustanna potrzeba udowadniania sobie czegokolwiek. I komu właściwie pragnie to udowodnić.


Największy błąd człowieka ambitnego polega na tym, że myli intensywność życia z jego głębią. Wydaje mu się, że im szybciej biegnie, tym bardziej świadomie żyje. Tymczasem jest odwrotnie. Tempo bywa jedynie mechanizmem, który ma odsunąć od niego świadomość własnej kruchości. Ruch jest łatwiejszy niż refleksja. Wysiłek jest prostszy niż zatrzymanie. Pęd pozwala nie patrzeć w stronę własnych ograniczeń.


A jednak żaden system wewnętrzny nie jest nieskończony. Zarówno psychika, jak i ciało mają swoje granice, których nie oszuka ani siłą woli, ani determinacją. Gdy człowiek uporczywie ignoruje ich istnienie, jego ambicja zaczyna działać wbrew niemu. Przestaje być źródłem rozwoju, a staje się źródłem wyniszczenia. Wtedy pojawia się zmęczenie, które nie ustępuje, nawet jeśli nic już nie robi. Pojawia się niepokój, który nie znika, nawet jeśli osiągnął cel. To sygnały, że ambicja zawłaszczyła zbyt dużą część jego egzystencji.


Do dojrzalszego człowieczeństwa nie prowadzi więc potęgowanie wysiłku, lecz odwaga zatrzymania się. Zdolność powiedzenia: nie wszystko musi być wykonane dziś, nie wszystko zależy ode mnie, a niektóre wartości istnieją poza logiką ciągłego postępu. Mędrzec nie jest tym, kto osiągnął najwięcej, lecz tym, kto zrozumiał proporcje pomiędzy tym, co robi, a tym, kim się staje, robiąc to.


W świecie pełnym presji odwaga ma dziś prostszą definicję niż kiedykolwiek. Jest nią umiejętność spojrzenia na własną ambicję jak na narzędzie, a nie jak na władcę. Kto potrafi to uczynić, odzyskuje autonomię nad swoim życiem. Kto nie potrafi, będzie zawsze pędził za obrazem siebie, którego i tak nigdy nie dogoni.


I tu właśnie pojawia się prawda, której wielu ludzi unika: jesteś wystarczający. Nawet wtedy, gdy nie działasz. Nawet wtedy, gdy zatrzymasz się na chwilę dłużej. Nie musisz już nic gonić. W trakcie tej długiej, pełnej napięcia wędrówki zgubiłeś część siebie, tę cichszą, bardziej wrażliwą, tę, która nie chce biec, lecz chce istnieć.


Pozwól jej teraz dogonić resztę. Daj jej czas, miejsce i ciszę. Odpocznij.


#rozkminy #filozofia #samodoskonalenie

Komentarze (1)

ciszej

@PapaNorris Papa jakie kazanie!

Zaloguj się aby komentować