Update w ramach #pedalujezasilanyhejto Wczoraj wleciało kolejne 26 km. Strasznie piździ w porównaniu z tym co mieliśmy przed majówką, usta spierzchnięte, leje się z nosa. W dodatku po ostatnim "covido czymś tam" mam turbo wysuszoną śluzówkę w nosie. Nie wiem ile czasu ale zakładam, że mniej więcej od połowy trasy jechałem z sącząca się z nosa, aż po brodę krwią. Nie wiem, jak ja tego nie poczułem, a tak się zastanawiałem, czemu ci ludzie tak dziwnie na mnie patrzą xD
Z pozytywów, samopoczucie mega, endorfiny i dopamina robią swoje. Poza jeżdzeniem, obniżyłem kaloryczność codziennych posiłków ale nie drastycznie. No i przeprosiłem się z fitatu. Jest trochę fatu do zgubienia i to kolejny cel.
Jakkolwiek to "kołczersko" zabrzmi, czuję w kościach, że idzie zmiana na dłużej. Ostatnio taki zdrowy tryb życia udało mi się utrzymać około 3 lat. Oczywiście nie łudze się, że teraz całe życie będę nawiedzonym pedalarzem, który opowiada wszystkim jak to cudownie jeść sałatę i kochać ludzi, bo pewnie znowu przyjdzie taki czas, że życie przeczołga mnie przez jakieś problemy i zdrowy tryb życia, pójdzie w odstawkę. Skoro jednak jestem na fali wznoszącej po 6 latach przerwy, to pora to wykorzystać i wycisnąć z tego ile się da!
No i na koniec, kolejny cel po wybrzeżu to powrót do Bike Maratonu, co by motywacji nie brakło do treningów. Najlepszym motywatorem zawsze dla mnie był cel osadzony w czasie, nie kiedyś, nie być może, tylko faktycznie data, do której muszę zrobić x. Największa frajda to ściganie się z samym sobą, widząc jak poprawiają się efekty.
Pozdro Kasie i Tomeczki!
#rower #sporttozdrowie chociaż nie zawsze

