Trochę #chwalesie . Po wielu latach kwazi-pielęgnowania drzew (wszystko z doskoku bo kawałek trasy jest jednak) mam pierwsze obfite zbiory czereśni. Po części dlatego, że w tym roku udało się zrobić oprysk od grzyba na czas i w miarę regularnie likwidować szkodniki (mszyce) dzięki szybkim przelotom na moto (dziękuję Panie BV350). Owoce co prawda nie za duże bo sucho, ale za⁎⁎⁎⁎ście słodkie...tak, jestem fanem czereśni, mogę jeść je kilogramami.
A strzyżarka robi „Brrrttt” żebym mógł zalegać w hamaku!

