Trochę beka z Trzaskowskiego, że idzie na wojnę z narodowcami, którzy w tym marszu i tak przejdą. Stara taktyka, która już się X razy nie sprawdziła i pozbawiła Platformę władzy, czyli tworzenie sobie na siłę etatowych wrogów. Zawsze ktoś musi być wrogiem publicznym. Równie dobrze mógłby zgodzić się na ten marsz, dać pokrzyczeć i cześć. Im bardziej przeszłoby bez echa, tym byłoby to lepsze dla rządu. Każdy konflikt budzi skrajne emocje, a więc także radykalizuje przeciwników.
Kluczem do bezpiecznego marszu jest po prostu odpowiednia obstawa policji i zabezpieczenie miasta, a więc oddzielenie Marszu Niepodległości od kontrmanifestacji Lewicy i Anarchistów. Niech każdy sobie na swój sposób manifestuje 11 listopada, ale przeciwników trzeba trzymać w bezpiecznym dystansie, żeby sobie nie skoczyli do gardeł.
No, a teraz dostaniemy odgrzewany kotlet. Czyli pewnie Policja wjedzie na pełnej k⁎⁎⁎ie, jakieś sebki się podpalą, narodowcy pobiją się z antifowcami, bo rządowi grzanie tematu walk dwóch zwaśnionych grup będzie na rękę i będziemy grzać ten temat jak w 2011 xD
Zanim ktoś zapyta - tak, osobiście byłem na marszu w 2018 z okazji stulecia odzyskania niepodległości i było ultra spokojnie, nic się tam wielkiego nie działo. Przeszedłem trasę, posłuchałem 5 minut co tam gadają na błoniach na zakończenie i cześć, zero incydentów. Właściwie największym "przypałem" było kilku pijanych sebków, co wchodzili na drzewa i machali flagami xD
Zdrowy rozsądek zachowuje Siemoniak, który idąc moim tokiem rozumowania wyraził taką opinię - "niech sobie przejdzie, mamy wolność manifestowania". I takim spokojnym marszem PO by wygrała wiele, ale zapewne będzie na odwrót. Stare, cebulowe jełopy PRLowskie (nieważne z jakiej partii, ważne że postsolidaruchy) nigdy się nie nauczą na błędach i nigdy nie zmienią swojego podejścia do czegokolwiek, zawsze serwują nam to samo.
#polityka #warszawa