Nie rozumiem, czemu politycy nie mogą po prostu przedstawiać informacji w realistyczny, uczciwy sposób. Przecież to było absolutnie oczywiste, że nawet przy najlepszych chęciach te 100 konkretów w 100 dni będzie niewykonalne, zwłaszcza, gdy rząd ma na dzień dobry syf po PiS do sprzątnięcia, totalną opozycję odrywanych od koryta świń i bardzo trudną sytuację międzynarodową. Po kiego kija dodawać to "na 100 dni rządów", jak wiadomo, że będzie to jedynie amunicją dla pisowskich troli przed wyborami samorządowymi? Po co opowiadać, że JUŻ TERAZ ZARAZ ZA MOMENT się coś zrobi, załatwi lub opublikuje, by tydzień później zbierać polityczne baty?
Nie wiem jak innych, ale mnie bardzo zniechęcają takie małe krętactwa, kłamstewka, niedotrzymane obietnice, bo jeśli ktoś tak podchodzi do małych spraw, to tak samo będzie podchodzić do spraw wielkich. Jak mam ufać komuś, kto traktuje mnie jak idiotę i wciska mi kit? Zdecydowanie większy szacunek mam do kogoś, kto mówi, że zrobi coś na za dwa tygodnie i robi to w ciągu dwóch tygodni, niż do kogoś, kto obiecuje, że zrobi to na jutro, a ostatecznie zajmuje mu to tydzień.
No ale niestety, na obecnej scenie politycznej dla koalicji rządzącej po prostu nie ma alternatywy.