Sto­icy pi­sali pa­mięt­niki, w któ­rych mo­gli kon­tem­plo­wać (ana­li­zo­wać) wła­sną po­stawę i mie­rzyć oso­bi­sty roz­wój. Pro­wa­dząc ta­kie no­tatki, mo­żemy spraw­dzić, czy się zmie­ni­li­śmy albo zro­bi­li­śmy po­stępy w po­rów­na­niu z sobą sprzed roku, dwóch lat albo i de­kady. Dzien­nik da nam przej­rzy­sty ob­raz prze­szło­ści.

Pa­mięt­niki to świet­na prze­strzeń na oczysz­cze­nie, ka­thar­sis. Mo­żemy tam wy­lać uczu­cia, które by­łyby zbyt doj­mu­jące i brzyd­kie, by się z nimi ob­no­sić pu­blicz­nie. Choć trud­no w to uwie­rzyć w chwi­li emo­cjo­nal­nego unie­sie­nia, uczu­cia z cza­sem słab­ną. Czy­ta­nie o swo­ich bo­le­snych przej­ściach nie jest przy­jemne, ale nie bez po­wodu za­po­mi­namy o głę­bo­kich sta­nach emo­cjo­nal­nych i szcze­gó­łach, które im to­wa­rzy­szyły, oraz o fi­zycz­nym bólu. Gdy­by­śmy nie po­tra­fili usu­wać z pa­mięci do­kład­nych wspo­mnień o chwi­lach roz­pa­czy, bez­u­stan­nie przy­po­mi­na­łyby nam, że już ni­gdy nie po­win­ni­śmy so­bie po­zwo­lić na mi­łość ani za­ufa­nie. To dla­tego na­tura wy­po­sa­żyła nas w dar za­po­mi­na­nia. Ide­al­nie by­łoby, gdyby pa­mięt­nik dał nam przed­smak daw­nego bólu, bez przy­wo­ły­wa­nia uczuć, które to­wa­rzy­szyły nam w trud­nych chwi­lach.

Per­spek­tywa czasu po­zwala nam też umie­ścić mi­nione cier­pie­nie w od­po­wied­nim kon­tek­ście. Gdy te­raz ana­li­zuję wła­sną ka­rierę, jest dla mnie oczy­wi­ste, że wszel­kie moje suk­cesy są owo­cem po­ra­żek, ta­kich jak nie­opu­bli­ko­wane książ­ki, nie­zre­ali­zo­wany szes­na­sto­od­cin­kowy se­rial, któ­rego ak­cja to­czy­łaby się w re­dak­cji in­for­ma­cyj­nej, czy sztu­ki te­atral­ne, które na­pi­sa­łam, ale ni­gdy ich nie wy­sta­wiono. W po­rząd­ku. To, że tamte przed­się­wzię­cia oka­zały się klapą, nie ma zna­cze­nia. Są ele­men­tami mo­jego ży­cio­wego stażu, który od­by­wa­łam nie­świa­do­mie, a zda­łam so­bie z niego spra­wę, do­piero kiedy się skończył.


Brigid Delaney, Zachowaj spokój 

#stoicyzm

bb9a8dce-8fc9-4d45-8ce2-64af66694045
cc2ba552-28c8-45b4-8b30-2f31d55247db

Komentarze (1)

cyberpunkowy_neuromantyk

@splash545


Gdy te­raz ana­li­zuję wła­sną ka­rierę, jest dla mnie oczy­wi­ste, że wszel­kie moje suk­cesy są owo­cem po­ra­żek, ta­kich jak nie­opu­bli­ko­wane książ­ki, nie­zre­ali­zo­wany szes­na­sto­od­cin­kowy se­rial, któ­rego ak­cja to­czy­łaby się w re­dak­cji in­for­ma­cyj­nej, czy sztu­ki te­atral­ne, które na­pi­sa­łam, ale ni­gdy ich nie wy­sta­wiono. W po­rząd­ku. To, że tamte przed­się­wzię­cia oka­zały się klapą, nie ma zna­cze­nia. Są ele­men­tami mo­jego ży­cio­wego stażu, który od­by­wa­łam nie­świa­do­mie, a zda­łam so­bie z niego spra­wę, do­piero kiedy się skończył.



Nie nazwałbym nieopublikowanych książek czy niezrealizowanych seriali porażkami - sztuka, jak każda inna dziedzina, wymaga ćwiczeń. Tworzenie czegoś to właśnie ćwiczenia, wprawki, które pomagają rozwinąć umiejętności.

Zaloguj się aby komentować