Spacer z Ziomeczkiem
Lędźwie palą jak ogień, ale idziemy – ja i mój czwornozny tester kręgosłupa. Ziomek na luzie, jak zawsze, dopóki... nie wypatrzył lokalnego mini-szczura z ambicjami gladiatora.
Wiem, co się święci. Już go łapię mocniej, bo 45 kilo mięśni właśnie mówi „ja się przywitam po swojemu”.
I wtedy – scena jak z taniego sitcomu. Właściciel szczurka naprzeciw mnie, wprost pod nogi, z tekstem: „niech się powąchają”.
Ziomek? Grzecznie pokazuje, że jego sposób poznawania to raczej zębowe curriculum vitae.
Resztę przekazu stanowiły słowa, których nie powtórzę, ale echo odbiło się między blokami jak po meczu Polska–Niemcy.
Po lewej spokój. Po prawej mój kręgosłup błaga o urlop. Taki heheszek przez łzy.
#heheheszki

