Schorowany pies konał w odchodach w mieszkaniu w centrum Szczecina. Opiekunowie się temu tylko przyglądali

Na zdjęciu głównym znajduję się mój kolega ze studiów. Nawet kiedyś miałem propozycję, od jednej z wykładowczyń, albo i od niego (nie pamiętam), żeby wstąpić w te szeregi. No ale nie mam jaj. Ja bym tam poszedł i chyba pękła by mi żyłka i byłoby o mnie pisane w dziale o kryminalistach..


Inspektorzy TOZ w Szczecinie są wstrząśnięci tym, w jakim stanie był pies, któremu chcieli pomóc. Z olbrzymiego guza ciekła ropa, pies nie był już w stanie chodzić. Miał odleżyny, ale jego właściciele upierali się, że jest w dobrej kondycji.


To była jedna z kilku niedawnych dramatycznych interwencji szczecińskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w sprawie psów, których właściciele w ogóle nie leczyli. Sytuacje, że

opiekun nie idzie ze zwierzęciem do weterynarza i nie zamierza wydawać pieniędzy na ratowanie jego zdrowia i życia, zdarzają się coraz częściej. 


Opiekun psa ze Szczecina nie leczył swojego psa


Gdy rozmawialiśmy z przedstawicielami TOZ, akurat z badań od lekarza weterynarii przyjechała 10-letnia suczka Diana. W wielu miejscach ma gołą skórę miejscami przypominającą pancerz. Na poniższym zdjęciu widać w jak dramatycznym stanie jest jej tylna prawa noga. Widać też, że suczka często miała młode. Teraz pies i tak wygląda dużo lepiej. Jest już wykąpany.  


Diana jest spokojna i przyjaźnie nastawiona do ludzi. Pracownicy szczecińskiego TOZ odebrali ją 70-letniemu emerytowi. Trzymał suczkę w mieszkaniu w kamienicy na Skolwinie. Miał psa, ale go nie leczył. Widok wyłysiałej, schorowanej suczki poruszył jednego z sąsiadów, który zawiadomił TOZ.


Teraz Diana jest po pierwszym badaniu weterynaryjnym. Wiadomo już, że zaatakował ją świerzb - stąd wyłysienia.


- Do pełnej diagnozy będziemy mogli przystąpić dopiero po wyleczeniu skóry. Pies ma chorobę zakaźną, więc nie możemy wykonać badań USG, bo wtedy świerzb może przenieść się na inne zwierzęta  - mówi Radosław Jączek, wiceprezes oddziału TOZ w Szczecinie, który odbierał Dianę od właściciela.


Specjalistycznej diagnostyki wymagają m.in. fałdy skórne na podbrzuszu psa. Pracowników TOZ niepokoją również zgrubiałe, pozbawione sierści fałdy skóry wokół ogona. 


Dlaczego opiekun nie leczył swojego psa?


- Mężczyzna tłumaczył się, że schorzenia na skórze pojawiły się niedawno i kupi odpowiednie specyfiki, ale musi poczekać z tym na emeryturę - relacjonuje Radosław Jączek. - Tylko że tak nie wygląda pies, u którego dopiero pojawił się świerzb. Niestety, coraz częściej odbieramy właścicielom psy chore, zaniedbane, w tak złym stanie. Za każdym razem to dla mnie widok wstrząsający.


Pies konał, opiekunowie nie reagowali


Jeszcze bardziej drastyczny przypadek Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie opisuje na swoim profilu. Parę dni przed akcją na Skolwinie pracownicy TOZ zostali wezwani na interwencję do kamienicy w centrum Szczecina. W mieszkaniu zastali starsze małżeństwo i ich syna w średnim wieku. Był też schorowany pies z olbrzymim ropiejącym guzem przy odbycie. Sierść zwierzęcia była posklejana moczem i kałem. Po całym ciele chodziły pchły.

- Gdy wszedłem do tego mieszkania, uderzył mnie odór ropy i kału - mówi Radosław Jączek. - Pies nie mógł już chodzić. Robił pod siebie, leżał w swoich odchodach. Z gnijącego guza ciekła ropa. To była agonia. Biedne zwierzę rozkładało się, a ci ludzie na to tylko patrzyli. Tak skrajnie zaniedbanego psa jeszcze nie widziałem.


Jak informuje TOZ, właściciele twierdzili, że pies jest chory zaledwie od tygodnia i uważali, że nie jest zaniedbany. Jednak lekarz weterynarii ocenił, że pies chorował od co najmniej kilkunastu miesięcy. Badanie wykazało m.in. olbrzymi ropiejący guz przy odbycie, guz jądra, zmiany w płucach, brak czucia w tylnej łapie, odleżyny, gnijące zęby, zanik mięśni, odwodnienie, wychudzenie, anemię i kacheksję, czyli wyniszczenie całego organizmu. Jedyne, co można było zrobić, to eutanazja.


Znęcanie się nad zwierzętami to przestępstwo

- Nieudzielanie pomocy, brak leczenia, to również jest znęcanie się nad zwierzętami, za co grozi kara - Dlatego w obu tych wypadkach zawiadamiamy organy ścigania - informuje Karolina Kulińska, prezeska TOZ w Szczecinie.


Za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara więzienia do trzech lat, a jeżeli sprawca dopuszcza się tego przestępstwa ze szczególnym okrucieństwem - nawet do pięciu lat.


TOZ apeluje, by zgłaszać zaniedbywanie zwierząt przez właścicieli i deklaruje pomoc tym, którzy nie mają pieniędzy na leczenie.

#TOZ #szczecin #psy

szczecin.wyborcza.pl

Komentarze (5)

Pantokrator

@Half_NEET_Half_Amazing I to jest prawidłowe podejście. Ale nie, społeczeństwo uważa, że dla sadystycznego zwyrodnialca nalezy się mandat, max zawiasy. Wówczas na pewno przestanie się znęcać nad innymi zwierzętami i ludźmi.

Tymczasem powinno się takich zawodników trwale separować i od ludzi i od zwierząt.

WysokiTrzmiel

Odpady do utylizacji.


Fajnie tak znęcać się nad bezbronnym zwierzęciem.


To takie ludzkie.


A psy jak zwykle płacą ogromną cenę za oddanie i wierność do nieodpowiedniego gatunku.

kitty95

Ludzie to najbardziej okrutny gatunek na Ziemi, a przy tym najgłupszy.


Jednakowoż, gwoli ścisłości, od czasu covida koszty opieki weterynaryjnej wyjebało w kosmos i byle wizyta z jakąś diagnostyką to 3-4 stówki potrafi pęknąć. Posiadanie zwierząt to się zrobił bardzo drogi sport, z czego wielu sobie sprawy nie zdaje. Dopóki zwierzak młody i zdrowy to wszystko fajnie.


W ogóle stajemy się powoli totalnie zjebaną cywilizacją, gdzie wszystko, co stare - czy ludzie, czy zwierzęta, czy rzeczy, to tylko do utylizacji, bo utrzymanie i "naprawy" zaczynają majątek kosztować.

Zaloguj się aby komentować