Są takie utwory, od których pojawia się na rękach gesia skórka. Takie utwory, których słucha się samemu i nawet kota trzeba z pokoju wyrzucić. Takie, przy których przerywasz wszystko, co robisz.
Podam mój absolutny top w tej kategorii i zachęcam do dzielenia się swoimi typami.
Zbigniew Preissner, Lacrimosa
https://open.spotify.com/track/5q3UC6NG93EmH4q8WL7NDV?si=Qkb6RHBKQR-eDZbB3K665w
Ps. Nie polecam słuchać tego na YT, tam dźwięk jest wyraźnie gorszej jakości