Rosyjski korespondent wojenny Roman Saponkow w ciekawy sposób opisał sytuację na froncie.
Kiedy wczoraj napisałem , że nie tylko my jesteśmy idiotami, szczerze mówiąc popełniłem wielki błąd. Faktem jest, że wczoraj wróg wkroczył na nasze tyły przez terytorium wzięte na kredyt. Nie zdziw się, opowiem ci teraz wszystko.
Na froncie powszechne jest przejmowanie terytorium tylko na podstawie raportów, bez faktycznej kontroli. Za awans dowództwo ma prawo do odszkodowań pieniężnych, nagród, itp. Dlatego istnieje wielka pokusa, żeby uwzględnić terytorium zdobyte w raporcie już dziś, a szturmowcy fizycznie wkroczą tam jutro.
Problem w tym, że takie terytorium wciąż trzeba zająć. A jeśli dany obszar został już zajęty na papierze, to jak można „ponownie" zużyć na jego zdobycie artylerię i lotnictwo? A zatem „szturmowiki" ruszają bez artpoddierżki [żargonowo - wsparcia artyleryjskiego].
Coś podobnego wydarzyło się wczoraj, kiedy dowództwo 11. Brygady Powietrzno-Szturmowej "wzięło na kredyt" tamę, po której wróg wjechał nam na tyły niczym autostradą. Nawiasem mówiąc, wroga grupa została przyłapana dopiero w drodze powrotnej, jak już zdążyła u nas namieszać. Według plotek dowódca 11. Brygady został już usunięty ze stanowiska. Być może, zgodnie z naszą tradycją, teraz byłego dowódcę awansują. To nie jest żart; zwyczajowo wysyłamy na urlop osoby nienadające się na swoje stanowiska, a następnie przydzielamy tych oficerów na podobne lub wyższe stanowisko. W ostateczności ześlą go, by uczył w Akademii im. Frunzego.
A nowy dowódca brygady będzie myślał o tym, jak w nowych warunkach odciąć wrogowi dostawy do Sudży. Mam nadzieję, że to rzeczywiście rozwiąże problem, a nie będzie to rozwiązanie na kredyt.
#wojna #rosja #ukraina
