"KIEDY ZWYCIĘSTWO TO ZA MAŁO"


Film - F1


Zacznę od tego, że w zasadzie nie znam się dobrze na żadnym sporcie, a tym bardziej nigdy nie wciągnęło mnie oglądanie zawodów (poza krótką zajawką na piłkę nożną i e-sport). Ale to, co potrafi we mnie obudzić ducha sportowego fana, to dobrze zrealizowany film oparty na jakiejś dyscyplinie. Zwłaszcza taki, po którym ma się ochotę zgłębiać tajniki danego sportu.


I właśnie takim filmem jest „F1”. To jeden z tych tytułów, które są stworzone do kina — no, ewentualnie w domu, ale tylko jeśli ktoś ma porządny sprzęt, a zwłaszcza dobre nagłośnienie. Nie chcę się skupiać na samej fabule, bo jest dość przewidywalna. Choć historia ma swoje przeslenie i moim zdaniem jest spójna choć miejscami splyca się relacje międzyludzkie, ale jest to mankament, na który można przymknac oko. Chcę jednak za to podkreślić emocje, jakie ten film wywołuje — a tych jest mnóstwo. Zwłaszcza, że jakieś 80% czasu akcji toczy się na torze, a nie na zbędnym "pierdololo".


To co moim zdaniem najbardziej ekscytowało to ujęcia kręcone z wnętrza bolidu — szczególnie w scenach, gdy muzyka całkowicie cichła, a słychać było tylko oddech kierowcy i pracę kierownicy. Do tego dochodzi klimat samych zawodów, zwłaszcza dźwięki tła, jak komentarze speakra czy zgrane ruchy zespołu.


Na plus — choć wiem, że nie każdemu się to spodoba — to główny bohater grany przez Brada Pitta. To dość klasyczny "złodupiec", może i oklepany, ale jak tylko wchodzi na ekran, to człowiekowi automatycznie się cieszy gęba. Brakowało mi w kinie takich postaci, których archetyp sięga filmów z lat 90.


Ah ta muzyka — Hans Zimmer jak zwykle nie zawodzi. Jego utwory wręcz hipnotyzują.


Jestem świadoma, że ten film raczej kierowany jest do laików. Osoby bardziej zorientowane w świecie Formuły 1 pewnie nie są wstanie nie czuć cringu jak tylko wyczują jakąś nieścisłość. No ale jeśli traktować ten film jako kino sensacyjny, to trudno mówić o rozczarowaniu.


Podsumowując: to jeden z nielicznych filmów, na które chętnie poszłabym do kina drugi raz. I jeden z tych, po których końcówce zadaje sobie pytanie: „Jak oni to, do cholery, nakręcili?”


#filmy #ogladajzhejto

f3eb1b13-dc8c-475a-8a16-1994f60ab4fc

Komentarze (1)

cyberpunkowy_neuromantyk

@Cori01


Podsumowując: to jeden z nielicznych filmów, na które chętnie poszłabym do kina drugi raz. I jeden z tych, po których końcówce zadaje sobie pytanie: „Jak oni to, do cholery, nakręcili?


Oj tak - jest to jeden z niewielu filmów, których „making of” z czystej ciekawości bym obejrzał.

Zaloguj się aby komentować