Przypomniała mi się historia z czasów jak jeszcze uczęszczałem na filologię polską. Doskonały przykład jak stare leśne dziadki niszczą zapał i kreatywność młodych.
Był jeden doktorant, inteligentny, dowcipny o umyśle ostrym jak brzytwa. Chciał założyć dyskusyjny klub filozoficzny czy coś w tym stylu z Romanem Ingardenem jako duchownym przewodnikiem. Szukał odpowiedniej nazwy i wreszcie znalazł! "Pomyślałem drodzy państwo, żeby połączyć najpiękniejsza rzecz na świecie czyli filozofię i rzecz, która najlepiej się sprzedaje. Niestety władze instytutu nie zgodziły się na nazwę, a wyobraźcie sobie jak pięknie wyglądałaby nasza witryna internetowa:
www.sexingarden.com"
#truestory #filozofia #uniwersytet
nielizlyzki

Żart na poziomie drugiej klasy liceum u doktoranta filozofii jednak trochę niepokoi, co do jego kwalifikacji.

AdelbertVonBimberstein

@nielizlyzki bo zapomniałem, że jak masz tytuł i dorobek naukowy to w Polsce obowiązkowo do tego dokładają kija w dupie.

nielizlyzki

@AdelbertVonBimberstein Nie. To po prostu chujowy żart, który wskazuje na nieszczególnie inteligentnego wykładowcę. To jest humor na poziomie "a potem się zesrał" i de facto jest żartem opartym na brzmieniu nazwiska.

AdelbertVonBimberstein

@nielizlyzki dla ciebie chujowy, dla mnie śmieszny. Dla mnie masz kija w dupie jakbyś miał co najmniej doktora honoris causa.

Q.E.D.

nielizlyzki

@AdelbertVonBimberstein Nie mam kija w dupie. Po prostu śmieszy Cię prymitwne, januszowe poczucie humoru. Nie ma w tym nic złego, ktoś musi oglądać te kabarety na Dwójce¯\_(ツ)_/¯. Zaskoczyło mnie tylko, że źródłem tego żartu może być ktoś zajmujący się zawodowo nauką i filozofią, a nie np. budowlanką czy transportem. Skończmy ten temat.

Zaloguj się aby komentować