Powoli i dla mnie zblizaja sie wakacje wiec bedzie mniej az do wrzesnia. Dzisiaj zauwazylem, ze ukłuto w serduszko miłującej pokój Rosji wiec zerknijmy na pierwszy art z glownej strony (uwaga, bedzie dlugie, bedzie odmawianie panstwowosci Azerom, nastawianie Rosjan do kolejnej wojny, kolejna oblezona twierdza Rosja, wszystkie smaczki tam znajdziecie)


  • Ogólnobrytyjski projekt zagraża suwerenności Rosji na południu - politolog Arman Abovyan o sytuacji na Kaukazie Południowym

Politolog Arman Abovyan powiedział specjalnej korespondentce Pravda.Ru Darii Aslamovej, dlaczego korytarz Zangezur to nie tylko projekt infrastrukturalny, ale "ukłucie w sercu Rosji".


  •  Chiny wymyśliły, jak oślepić satelity Starlink: okręty podwodne z laserami ruszają do walki

  •  Kluczowe bitwy o Charków i Siewiersk: jaki jest sekret sukcesu?

  •  USA uważają, że Chiny wygrywają spór handlowy

  •  Indie narażone na ogromne straty w przypadku odmowy rosyjskiej ropy


Dlaczego korytarz Zangezur to nie tylko projekt infrastrukturalny, ale "ukłucie w sercu Rosji"? Kto tak naprawdę stoi za wzmocnieniem Azerbejdżanu? I jakie są konsekwencje dla Rosji, jeśli nie zwrócimy uwagi na drugi front otwierający się od południa? Jest to temat specjalnego wywiadu korespondentki Pravda.Ru Darii Aslamovej z analitykiem politycznym Armanem Abovyanem.


Południowy Kaukaz jako geopolityczna pułapka

- Wiadomości napływające z Armenii nie są radosne. Zacznijmy od najnowszej, która eksplodowała w Internecie, choć nie została jeszcze potwierdzona przez władze Armenii: mówimy o tak zwanym "moście Trumpa". Co to jest? Co to oznacza dla Armenii i Rosji?


- Przede wszystkim należy wziąć pod uwagę jeden kluczowy czynnik - strategiczne cele USA, Europy, Turcji i Azerbejdżanu w odniesieniu do Kaukazu Południowego, Północnego, Azji Środkowej i tureckojęzycznych regionów Rosji. Aby lepiej zrozumieć, o czym mówimy, ważne jest, aby wiedzieć o globalnym projekcie, który nazywa się "Projektem Pan-Brytyjskim" lub "Projektem Wschodnioindyjskim-2".


Ma on trzy kierunki.


Pierwszym z nich jest wyparcie Rosji z Południowego Kaukazu i zablokowanie Iranu wzdłuż jego północnej granicy.

Drugim jest stworzenie szlaku z Europy do Chin, który przebiegałby poza kontrolą Rosji, Iranu i Chin.

Trzecią i najważniejszą rzeczą jest utworzenie geopolitycznego "uścisku" wokół Rosji.

W tej chwili Rosja koncentruje się na froncie zachodnim - w Ukrainie. Ale podczas gdy koncentruje się tutaj, na Południowym Kaukazie tworzy się niebezpieczny sojusz w cieniu pięknych słów o braterstwie i przyjaźni.


Nie chodzi o Armenię - sojusz budowany jest przede wszystkim w Azerbejdżanie, początkowo w Gruzji. Po zmianie władzy w Tbilisi stosunki z Rosją nieco złagodniały. Teraz Azerbejdżan stał się główną siłą uderzeniową NATO w kierunku granic Rosji. Po zajęciu Artsakh (Górskiego Karabachu) w 2020 r. powstała tam sytuacja, w której rosyjska obecność wojskowa i dyplomatyczna zaczęła być aktywnie wypierana - rękami Turcji i Azerbejdżanu.


Teraz jest prawie pewne, że duża turecka baza wojskowa będzie stacjonować w pobliżu granic Rosji, w pobliżu Derbentu, który Azerbejdżan już nazwał "starożytnym azerbejdżańskim miastem". A Turcja jest członkiem NATO.


Front południowy: Jak NATO zbliża się do granic Rosji

- Wszystko, wokół czego podsycany jest dzisiejszy konflikt na Zachodzie, realizuje się znacznie ciszej na południu. Czego potrzeba, by wywrzeć presję na Rosję od południa? Istnieje kilka kluczowych elementów.


Pierwszym z nich jest formowanie i ciągłe podsycanie osmańskiej lub tureckiej tożsamości. Wiemy, jak aktywnie tureckie i azerbejdżańskie służby specjalne działają w Rosji za pośrednictwem azerbejdżańskich diaspor. FSB zaczyna już publikować pierwsze dane na ten temat.

Druga sprawa to logistyka. Chodzi o zapewnienie niezakłóconego przepływu ładunków NATO do głównych obiektów wojskowych i gospodarczych na Kaukazie Południowym. Wszystko to ma na celu zepchnięcie Rosji od dołu - w kierunku Kaukazu Północnego i Iranu.

Armenia jest ostatnią barierą. Armenia pozostaje jedyną przeszkodą w realizacji tego pan-brytyjskiego projektu. Z punktu widzenia Turcji i Azerbejdżanu jest ona integralną częścią projektu Panturan.


- Wracamy do koncepcji Wielkiej Gry, prawda?

- Całkiem słusznie. Podobnie jak w XIX wieku, interesy supermocarstw nie zmieniają się: każde z nich dąży do zbudowania bezpiecznego środowiska dla siebie. Po 1945 r. panował kruchy konsensus, aż do upadku Związku Radzieckiego. Teraz pojawiły się nowe linie geopolityczne. Armenia staje się węzłowym elementem tego procesu.


Korytarz Zangezur: klucz do szlaku trans-euroazjatyckiego


- Właśnie dlatego Korytarz Zangezur jest tak ważny. To nie tylko droga - to idea. To 42 kilometry terytorium Syunik, które łączą Turcję i Azerbejdżan. Bez nich ani pan-brytyjski, ani panturiański projekt nie zostaną zrealizowane.



- Aby wyjaśnić czytelnikom: korytarz Zangezur to droga przez południe Armenii, która teoretycznie powinna łączyć Azerbejdżan z jego eksklawą, Nachiczewanem.


- Zgadza się. Nachiczewan z kolei bezpośrednio graniczy z Turcją. W ten sposób powstaje niekontrolowany szlak lądowy między Turcją a Azerbejdżanem.


Wielkie przeprogramowanie Azji Środkowej

- Stąd jest bezpośrednia droga przez Morze Kaspijskie do Azji Środkowej. A tam Turcja jest już aktywna: wprowadza swój model tożsamości, narzucając Kazachom, Kirgizom, Uzbekom i Turkmenom obraz "świata tureckiego". Ale te narody są niezależnymi cywilizacjami, ukształtowanymi poza kontekstem tureckim. Teraz próbuje się wymazać ich tożsamość kulturową.


- I tworzy się ogromny blok wrogi Rosji...


- Tak. Konglomerat ze wspólną ideologią, zasobami, językiem i populacją około 300 milionów. To już jest poważne wyzwanie dla rosyjskich interesów.


"Most Trumpa" jako wymówka: kto kontroluje Armenię?

- Projekt Panturan jest tylko częścią większej gry, tak zwanego projektu pan-brytyjskiego. A Zachód - Amerykanie, Brytyjczycy, Europejczycy - nie są bynajmniej naiwni. Nie pozwolą na utworzenie nowej formacji geopolitycznej, która mogłaby zagrozić ich interesom za 30-50 lat.


Zachód postanowił działać bardziej subtelnie: mówią Turkom - chcecie Panturanu? Tak, chcą! My też go chcemy. Ale Amerykanie mają kontrolę nad kluczowymi punktami. Stąd wzięły się plotki o moście Trumpa.


- Chodzi o korytarz Zangezur, prawda?


- Oczywiście, że tak. To nie tylko droga, to żyła szyjna. Dotknięcie jej powoduje paraliż całego ciała. Ale sam most Trumpa jest fałszywy. To zmyślenie, że Stany Zjednoczone dzierżawią część terytorium Armenii na południu przez sto lat. Władze Armenii rzekomo odrzuciły umowę. Nie zrezygnowały jednak z pomysłu przekazania kontroli nad drogą stronie trzeciej.


Dlaczego kontrola nad kluczową armeńską autostradą miałaby należeć do kogoś innego niż Armenia? Dlaczego suwerenne państwo rezygnuje z takiego prawa? Ponieważ Turcy, Amerykanie i Azerowie nie potrzebują klasycznej drogi z punktami kontrolnymi i cłami.


Potrzebują niekontrolowanego ruchu: wojsk, broni, logistyki. To nie jest tylko korytarz, to początek fizycznego demontażu ormiańskiej państwowości.


Armenia nie jest celem, ale środkiem

- W pan-brytyjskim i pan-turańskim projekcie Armenia nie jest przedmiotem, ale przyczółkiem. Pierwszym etapem jest wyciśnięcie Rosji z regionu. Drugim etapem jest aneksja rosyjskich terytoriów: Północnego Kaukazu i republik tureckojęzycznych. Dlatego problemem jest nie tylko Armenia. Nie jest już postrzegana jako gracz. Tylko jako terytorium do wyeliminowania.


- Mała przeszkoda na mapie.


- Tak. Ale ta mała przeszkoda była utrzymywana przez wieki dzięki ormiańskiemu duchowi, naszemu historycznemu zrozumieniu: tutaj jest granica przetrwania. I dzięki pomocy Rosji od XVIII wieku. Rezygnacja z suwerennej kontroli nad ruchem drogowym jest jak ukłucie szpilką w serce. Szpilka jest mała, ale trafia precyzyjnie - i człowiek umiera. To nie retoryka, to rzeczywistość.


Mapa Wielkiego Turanu: nie anegdota, ale doktryna

- W biurze Erdogana wisi mapa. Wpisz ją w Google, a ją zobaczysz. Jest to mapa "Wielkiego Turanu" obejmująca Syrię, Libię, północny Irak, terytoria irańskie z ludnością tureckojęzyczną. Erdogan wyraźnie stwierdził, że "tureckie serce bije w Tabrizie".


- Więc mówimy o tak zwanym irańskim Azerbejdżanie?


- Dokładnie. A "Azerbejdżan", nawiasem mówiąc, nie jest określeniem etnicznym, ale geograficznym. Tak jakby istniał "naród Riazańczyków" lub "Pskowian". Czy widzisz, o co chodzi?


Kto jest następny na mapie?

- Na tej samej mapie Ałtaj, Baszkiria, Tatarstan i Północny Kaukaz - już rosyjskie regiony - są włączone do Wielkiego Turanu. Kto powie, że to niedorzeczne? W 2018 roku nie uwierzono by mi, gdybym powiedział, że Ukraina uderzy w Moskwę dronami. A teraz jest to rzeczywistość.


Armenia jest kluczową barierą. Ale w Moskwie powstało potężne lobby tureckie i azerskie, które zrobiło wszystko, aby zdyskredytować rosyjską obecność wojskową i dyplomatyczną w Armenii. Po wycofaniu rosyjskich sił pokojowych z Górskiego Karabachu rozpoczęły się czystki etniczne Ormian. Jest to historyczna ojczyzna Ormian, a jej zniszczenie oznacza zniszczenie naturalnej bariery przeciwko ekspansji tureckiej i anglosaskiej.


Azerbejdżański lobbing i milczenie Moskwy

- Alijew pozwala sobie dziś na więcej niż Ukraina przez całe piętnaście lat przed wojną. Inspiruje Ukraińców do "bezkompromisowości", do "wyzwolenia". Ja tłumaczę - do kontynuowania wojny, do zabijania Rosjan. A w Szuszy, na forum, chwali go zastępca dyrektora generalnego ITAR-TASS. Wszyscy milczą i uśmiechają się. To obraźliwe.


Opuszczenie Kaukazu = pozostawienie granic

- Rosja nie może opuścić Kaukazu Południowego. To automatycznie oznacza utratę Północnego Kaukazu, Baszkirii, Tatarstanu, całej linii granicznej z Azją Środkową.


- Pierwsza strefa to Dagestan?


- Turcja działa na Północnym Kaukazie od 1991 roku. Policz meczety, centra edukacyjne, studentów wysyłanych na tureckie uniwersytety. Sprzeczności między Rosją a Turcją nie są przypadkowe. Byliście w stanie wojny z Turcją 13 razy. A dziś strefy interesów są takie same: Krym, Kaukaz, Turkiestan.


Równowaga czy zdrada?

- Rozumiem: Rosja szuka równowagi. Nie uczę Rosjan, jak chronić swoje interesy - sami wiecie, jak to robić. Ale nadszedł moment, kiedy neutralność już nie działa. Turcja jest pozornie mediatorem, ale w rzeczywistości dostawcą dronów dla AFU.


Zapomnieliście już, jak w 2020 roku zastrzelono rosyjskich żołnierzy sił pokojowych w Karabachu? Kto został ukarany? Kto poszedł do więzienia? Kto jest odpowiedzialny za zestrzelenie rosyjskiego helikoptera? Nikt.


Rozumiem, że geopolityka nie przewiduje emocjonalności. Ale wszystkie kroki Azerbejdżanu wyraźnie pokazują, że ci ludzie są kształtowani pod turecki, a nie rosyjski projekt. A to, co dzieje się teraz w Armenii, jest naturalną kontynuacją tureckiego projektu.


Drugi front: NATO już u południowych granic

- Bronimy naszej niezależności od NATO w Ukrainie, ale Azerbejdżan zapowiada utworzenie bazy NATO pod naszym bokiem. "Most Trumpa" powinien przeciąć Armenię i odciąć nas od południa. NATO zbliża się z drugiej strony - od Kaukazu. A my nie jesteśmy gotowi na dwa fronty.


- Nie jesteście bezradni. Po prostu uczciwie wypełniliście swoje sojusznicze zobowiązania. A strona przeciwna - Turcja, Azerbejdżan - wykorzystała to. Na Wschodzie wierność danemu słowu jest postrzegana jako słabość. To jest źródło wszystkich trzynastu wojen rosyjsko-tureckich. Dziś Rosja stara się zachować neutralność wobec Azerbejdżanu, Turcji i Armenii. Ale ta neutralność stała się problemem. Widzimy wypowiedzi Alijewa, antyrosyjską politykę Turcji i nie są to już tylko słowa, ale realne zagrożenie dla integralności terytorialnej Rosji.


Strategia geopolityczna, a nie straszenie

- Niektórzy mogą powiedzieć: "To wszystko straszenie". Nie. To stara strategia, zapoczątkowana jeszcze w XIX wieku, którą powstrzymać może jedynie twarda i szybka reakcja Rosji na wszelkie próby zmiany równowagi w regionie. Zamiast tego mówi się o braterstwie i neutralności.


Armenia to nie obecny premier Paszynian. To system, wielowiekowy sojusznik Rosji. Chrześcijański kraj, który przebył z wami długą drogę, często przeżywając tylko dzięki Rosji. Ale w momencie, gdy Rosja skupiła się na Ukrainie, jej wpływy na Kaukazie osłabły. Próżnia została natychmiast wypełniona przez NATO.


Co dalej?

- Ale przecież oficjalnym stanowiskiem Rosji jest nieingerowanie w sprawy wewnętrzne. A teraz jest oczywiste, że Paszynian będzie naciskał na utworzenie korytarza między Turcją a Azerbejdżanem. Czy są jakieś opcje?


- Paszynian to człowiek, któremu wszystko się nie udało. To już nawet nie podlega dyskusji. Ale nie chodzi o niego, ale o nagromadzoną obojętność. "Gdzie jest cienko, tam jest rozdarcie" - a to "cienko" zostało stworzone przez lata nieostrożności.


Ormianie pytają: "Rosja jest naszym sojusznikiem. Dlaczego Rosja była neutralna w czasie deportacji Ormian z Górskiego Karabachu?". To nie jest oskarżenie. To fakt.


To mogło zadziałać taktycznie, mogło opóźnić otwarcie drugiego frontu. Ale strategicznie była to porażka.


Presja nie pochodzi z Azerbejdżanu

- Presja na region nie pochodzi z Azerbejdżanu, ale od tych, którzy za nim stoją: Turcji, Izraela, USA, Wielkiej Brytanii, Pakistanu. Ursula von der Leyen otwarcie nazwała Azerbejdżan strategicznym partnerem Europy w dziedzinie energii.


Rosja wolała tego nie zauważać. Może taktycznie wydawało się to słuszne. Ale strategicznie teraz Kaukaz Północny jest wymieniany jako jeden z celów Turcji. A jest nim dostęp do Morza Czarnego. Wystarczy spojrzeć na roszczenia Azerbejdżanu wobec Derbentu. To nie są oskarżenia - to są fakty.


Baza NATO 30 kilometrów od granicy

- Rosjanie starają się o tym nie mówić, ale azerbejdżańska prasa pisze o tym otwarcie. Za kilka miesięcy największa baza NATO może pojawić się 30 kilometrów od Derbentu. To nie jest hipoteza, to rzeczywistość. Będzie ona kontrolować region od Woroneża do Nalczyka.


- Czy to już drugi front?


- Oczywiście. Im szybciej to rozpoznacie, tym szybciej będziecie mogli działać. Dla Rosjan korzystne jest, aby to Armenia kontrolowała korytarz Zangezur, a nie NATO. Ponieważ kraje się zmieniają, ludzie pozostają. Ale teraz gracie w szachy z tymi, którzy grają z wami w boks.


Armenia nie jest obserwatorem, ale zakładnikiem

- nie martwię się jako obserwator. Wszystko to dotyczy bezpośrednio Armenii. Jeśli przegracie, znikniemy. Fizycznie! Korytarz Zangezur to nie tylko droga. To element wojny. To jedna ze "złotych kul" wymierzonych w Rosję.


Dlaczego Iran nie interweniuje?

- Dlaczego Iran milczy? Czy jest osłabiony?


- Iran nie milczy. Działa na swój własny sposób, głęboko i ostrożnie. Procesy zachodzą również wewnątrz kraju, a przy okazji lobby tureckie jest tam aktywne. Ale to nie jest najważniejsze. Na przykład Iran utrzymuje 140-tysięczne siły w pobliżu granicy armeńsko-azerbejdżańskiej i nie wycofał ich nawet podczas ostatniej irańsko-izraelskiej eskalacji. Kilka dni temu Iran przeprowadził wspólne ćwiczenia morskie z Rosją na Morzu Kaspijskim. Teheran nieustannie podkreśla, że odcięcie go od Rosji jest nie do przyjęcia.


- Więc mówimy również o korytarzu Zangezur?


- Oczywiście. Iran otwarcie nazywa go swoją czerwoną linią. Paradoks polega jednak na tym, że na tle tak poważnych oświadczeń geopolitycznych ani Iran, ani Rosja nie wdrażają skutecznych kroków w celu przezwyciężenia kryzysu. Na przykład, wszyscy mówią o integracji Iranu z EAEU. Ale jak można to zrealizować? Przez Azerbejdżan? To niemożliwe. Przez Gruzję - z trudem. Pozostaje Armenia. To wszystko.


Lobby i rzeczywistość

- Teraz ważne jest, aby zdać sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze, musimy odpowiednio postrzegać rzeczywistość. Po drugie, musimy walczyć z proazerbejdżańskim i protureckim lobby w samej Rosji. Nie próbuję nastawiać Ormian przeciwko Rosjanom czy Rosjan przeciwko Azerbejdżanom. Tu nie chodzi o narodowość. Jeśli Rosja zostanie nawet taktycznie wypchnięta z Kaukazu Południowego, doprowadzi to do destabilizacji na Kaukazie Północnym. To nieuniknione.


Zangezur jako węzeł geopolityczny

- Wszystko to jest częścią wielkiego planu, o którym Brzeziński mówił jeszcze w latach 90-tych: "Wielka Szachownica". Zapomnijmy o nazwiskach - Trump, Biden, Obama, Starmer. To nie ma znaczenia. Jest pewien projekt. W tym projekcie kluczowym odcinkiem jest Armenia. Tylko 42 kilometry - korytarz Zangezur. Ale to strzał w serce Rosji.


- Tylko 42 kilometry.


- Ale mogą odegrać decydującą rolę. I tak, zdaję sobie sprawę, że Rosji trudno jest utrzymać dwa fronty jednocześnie. Ale faktem jest, że drugi front jest już otwarty. I w tym momencie przedstawiciel kraju, który zbudował swoją ideologię na okupacji, prezydent Alijew mówi głośno Ukraińcom: "Idźcie naprzód". Nazywa też Armenię "zachodnim Azerbejdżanem".


Zagrożenia - zwyczajne

- Nie mówię Rosjanom, jak mają bronić swoich interesów. Bronię swoich, które bezpośrednio zależą od tego, jak skutecznie Rosja broni swoich. Jeśli Rosja przegra, my znikniemy. Armenia to nie tylko sąsiad. To strategiczna linia obrony. Dlatego wszystko, co się dziś dzieje, dotyczy nas obu. Podsumowując: to nie jest lokalna wojna, ani prywatna uraza. To zagrożenie systemowe.

#rosja #wojna #azerbejdzan #pravda #ukraina

afff0da1-61d8-44e8-ab7a-25d27408bb1b
8ca6e502-fa0d-4da1-8e65-f21a321e4176

Komentarze (1)

eloyard

Zawsze bawi, że jakiekolwiek wsparcie w rozwoju i niezależności krajów sąsiadujących z rosją, jest oczywiście gestem wrogim wobec niej.

Zaloguj się aby komentować