Podawanie leków w kocińcu
Na dyżur przychodzą osoby specjalnie na podanie leków/zastrzyków.
Leki są różne, więc i sposoby podania się różnią. Najprościej jeśli są to zwykłe tabletki lub krople, które można podać z karmą lub sosikiem do zjedzenia i wiadomo, że kot zje.
Niestety niektóre kitki to straszne uparciuchy i nie dają się tak łatwo podejść. Jeśli kot nie zje leków z własnej woli, to niestety trzeba mu je podać bezpośrednio do pysia. Czasami uda się w pojedynkę, ale zdecydowanie częściej muszą być przy tym dwie osoby. Jedna osoba kota trzyma, a druga podaje leki. No i są też specjalne dozowniki do tabletek, które ułatwiają podanie tabsów do pyszczka.
Poza lekami do jedzenia są też do środki aplikacji zewnętrznej. Zdarza się, że kotu trzeba przemyć oczy, zakropić uszy lub nos. I tutaj podobnie, niektóre koty dają się łatwo podejść, ale są też dzikuski, które ciężko ogarnąć.
No i są też zastrzyki.
To jest grubszy temat i tym zajmują się tylko wolontariusze znający się na rzeczy. Mogą być podskórne lub domięśniowe, ale walka z kotem jest podobna
Zastrzyki to ogólnie bardzo duży stres dla kota. Niektóre znoszą je bardzo dzielnie, ale zdecydowanie częściej trzeba się namęczyć, żeby kitku dostał zastrzyk. Trzeba kociaka przytrzymać, żeby się nie wyrwał podczas wkłuwania. A jak wiadomo koty są cieczą, więc nie zawsze się to udaje. Ogólnie często jest przy tym dużo płaczu, syczenia, drapania i ogólnych prób ucieczki. Z naszej strony oprócz trzymania są próby odwrócenia uwagi smaczkami, mizianiem po głowie i czymkolwiek innym, tak, żeby osoba robiąca zastrzyk mogła go wykonać.
Czasami trafi się totalny histeryk, który w ogóle nie chce współpracować i jest agresywny. Drapie, gryzie, wyrywa się i nawet kilka osób nie jest w stanie go okiełznać. Wtedy rozwiązaniem jest kocie burrito. Takiego delikwenta owija się szczelnie w gruby koc lub ręcznik tak, żeby unieruchomić jego łapki. Jedyny nieodkrytym elementem jest głowa kota (chociaż ją też można przykryć, co może trochę uspokoić kota) i miejsce do wkłucia.
Po wszystkim oczywiście zawsze jest nagroda dla dzielnego pacjenta :)
Ostatnio z zastrzykami było bardzo dużo pracy. Mamy bardzo dużo maluchów (ponad 10) i praktycznie wszystkie dostawały 2 zastrzyki - podskórny i domięśniowy. Dla tak małych kitków jest to ciężka przeprawa. Dla wolontariuszy również. Serce krwawi, gdy trzeba takiego płaczącego malucha trzymać i kłuć. Krwawią też podrapane ręce
Na filmiku karmienie kotki sosikiem, w którym są leki. Je, ale się nie cieszy
#koty #kocizakatek
