Jak mawiał klasyk - każda baba ma swój piróg. Przez całe życie jadłam głównie piróg mojej ciotki, która mieszkała na wsi. Bliżej Goraja niż Biłgoraja, ale wieś pirogiem stała. Mimo, że nie lubiłam kaszy, a jego widok na blacie nigdy za specjalnie nie kusił, to zawsze nadchodził ten moment, kiedy brałam kawałek i jadłam. Wtedy na ratunek było za późno, granice najedzenia zaczynały się zacierać aż w ogóle przestały istnieć.
Zdarzało się, że go mieszałam. Ciotka mówiła mi co dodać, ale nie robiłam nigdy go sama. Nigdy też nie zapamiętałam niczego dokładanie. Długo zbierałam się z zamiarem zrobienia go samemu, tysiące razy miałam prosić ciotkę o przepis i ostatecznie zostałam bez niczego bo ciotka w międzyczasie zmarła na raka.
Ciotka nie żyje już blisko dwa lata, ale chęć na niego wcale mi nie przeszła. Od czasu do czasu ktoś mnie nim częstuje. Pojawiają się też czasami na imprezach w Lublinie, ale za jakieś kosmiczne dla mnie pieniądze. Zresztą ciężko byłoby mi coś kupić od jakichś “obcych”. Nadszedł w końcu ten dzień, że wykonałam telefon i dostałam przepis od innej ciotki. Nie robi ona go w wersji, którą bardzo dobrze znam czyli bardziej słonej niż słodkiej tylko raczej głównie słodkiej, ale też pysznej. W przypływie natchnienia chcę się tym przepisem podzielić
Pół szklanki kaszy jaglanej zagotowujemy w 1L wody. Wyłączamy. Dosypujemy szklankę kaszy manny, dwie szklanki kaszy gryczanej (tradycyjnie u mnie była to kasza łupana, ale kupiłam paloną). Mieszamy i przykrywamy do napęcznienia.
Rozpuszczamy kostkę masła i dolewamy ją do kaszy. Następnie dodajemy 4 jajka, litr śmietany, 2 łyżki miodu, 2 łyżki smalcu (musi być wcześniej wyciągnięty z lodówki, żeby łatwo można było go zmieszać), cukier waniliowy, 2 łyżki cukru, pół kilograma twarogu, szczypta soli. Wszystko dokładnie mieszamy.
Na spód moja ciotka robi coś jak ciasto naleśnikowe. Czyli 1 jajko, trochę wody, mleka, mąka, odrobina soli. Wylewamy to na blachę. Osobiście wolę piróg łysy, ale zrobiłam na próbę właśnie to ciasto. Potem już wylewamy piróg. Powinien mieć rzadką konsystencję. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180*, opcja góra-dół na około 2h. Można sobie taki piróg podsmażyć na maśle i wtedy wszystkie te polskie kalorie wchodzą jak złoto.
#gotowanie #gotujzhejto #lublin

@ewa-szy
Piróg to nazwa pierwotna. Za wiki:
Początkowo pierogi nazywano w języku polskim pirogami (w liczbie pojedynczej był to ten piróg).
Według Andrzeja Bańkowskiego słowo pirogi (pierogi) i jemu podobne w innych językach bałtosłowiańskich (łot. pirags, lit. pyragas czy pierwotnie w języku polskim piróg) jest zapożyczeniem z dialektów uralskich (por. est. piirag). Druga hipoteza wskazuje na prasłowiańskie słowo pir – święto, uroczystość lub na słowo piera – rodzaj nadziewanego ciasta. Według jeszcze innej hipotezy do cząstki pier- dodano przyrostek -óg (jak w wyrazie twaróg) i zrodziło się słowo pieróg.
A to o czym piszesz brzmi trochę jak kulebiak.