Pan Tauer to jednak jak chce to potrafi.
Stary Marokańczyk był jednym z moich objawień w perfumerii niszowej i do dziś darzę Andiego Tauera sentymentem. Niestety Marokaniec wraz z Sercem Pustyni przechodziły reformulacje i magia nieco zbledla. Gdy dowiedziałem się o nowym wypuście L'Air du Désert Marocain Noir zdecydowałem się kupić go w ciemno dając kredyt zaufania marce i dzisiaj odebralem flakon.
Baza zapachu pozostała niezmieniona, natomiast dużo więcej dzieje się w górnych partiach zapachu. Cytryna, tak prominentna przy otwarciu zanika po jakichś dwóch godzinach pozostawiając kwiatową wartstwę przebijającą się spod bazy.
Zapach ewoluuje i się zmienia, co jest już sporą różnicą względem oryginalnego Marokańca który był dość jednolity. Nie czuć tu chemii znanej z nowoczesnej perfumerii i nie sądzę że weżre się w tkaniny.
To co pozostało to klasa i ogólny wydźwięk. Jest przyprawowo, bogato, czuć kunszt perfumiarza. Pomimo że jest to raczej zapach wieczorowy na pewno da sporo frajdy noszącemu go w innych porach dnia.
Polecam przynajmniej na testy. Flakon póki co zostaje ze mną.
Zapach: 8,5/10
Parametry: 8,5/10
Trwałość: jeszcze nie wiem
#perfumy
